Listen Music

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 67"Choć ten dzień niehc będzie wyjątkowy."

-Kto wychodzi za mąż?Przyznać się!Czemu ciocia Jan,nic o tym nie wie?
-TY wychodzisz za mąż!-krzyknęły chórem.
-Ale Harry mi się nie oświadczył...
-Co nie znaczy ,że tego nie zrobi-powiedziała Pezz.
-A co jeżeli nigdy nie wyjdę za mąż,za niego.
-To za innego.-odpowiedziała w skrócie El.
-A co jeśli nigdy nie wyjdę za mąż,albo przytyję i się w nią nie zmieszczę?
-To będziesz miała satysfakcję,że kupiłaś ją zawczasu i planowałaś tak piękną przyszłość właśnie w tej sukience.-zakończyła Dani-Nie marudź tylko chodź.
Weszłyśmy do sklepu.Pełno przepięknych sukien.Nie wiem co im strzeliło do głowy,ale w istocie poprawiło mi to humor.Ja to uważałam za jakąś zabawe,czy coś.Ale kiedy przymierzyłam tą sukienkę:
  
Dziewczyny były tak zachwycone,że musiałam ją od razu kupić i nie było żadnego "ale". Więc ją kupiłam.
-Zrewanżujecie mi się i ,na następny raz to ja wam wybieram sukienkę.-humor mi się poprawił.Wyszłyśmy z CH ,żeby odstawić sukienkę do domu i schować przed Hazzą ,żeby nie było przez 7 lat pecha,pójść coś zjeść,pójść na jakiś film do kina i wrócić wieczorem do domu.I tak zrobiłyśmy.Odstawiłyśmy sukienkę,na szczęście Harry'ego nie było.Poszłyśmy do Nando's coś z szamać.Kiedy Perrie poszła złożyć zamówienie ,ja zapatrzyłam się w okno i zobaczyłam Herry'ego z Zaynem,Liamem,Louisem ,ale nie było Nialla.Jakoś mnie to zdziwiło.Bo czemu miał by przede mną ukrywać wyjście z chłopakami,no i jak już wychodzą gdzieś to chodzą paczką,ale małymi grupkami.Nigdy nie było tak (nie licząc tego w w szpitalu bez Zayna),że jeden zostawał sam.Dyskutowali na jakiś bardzo zacięty temat i szli w kierunku CH ,tam skąd wróciłyśmy.Dziewczyny wyrwały mnie z zaniepokojonego myślenia.Później poszłyśmy na jakiś bardzo fajny film.Nie pamiętam do końca tytułu.I tak nam minął cały dzień.Całkiem przyjemnie nie licząc moich chwilowych zamyśleń.Spokojnym spacerkiem wróciłyśmy do domu.Zapaliłam światło i wszyscy wyskoczyli z ukrycia krzycząc "NIESPODZIANKA!". Byłam mile zaskoczona.Zapomniałam o własnych urodzinach.To dlatego,że nie obchodziłam ich.Prowadziłam wtedy zwykły dzień.Dom był udekorowany ,a na środku stał Harry z tortem i chłopaki szeroko uśmiechnięci.Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki.Zaczęła się impreza.Dawno tak nie było.Byli tam wszyscy moi znajomi.Prezenty były położone w naszej sypialni.Nie mogłam znaleźć jednej osoby.Ale po czasie wyłoniła się z tłumu i mój brat złożył mi życzenia.
-Więc to to miałeś do załatwienia?
-Tak.Musiałem mieć plan.
-Plan na co?
-Żeby dać ci prezent.Ale imprezę twój ksiąrze kopciuszku zorganizował.
-Dobrze wiedzieć.
Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj.Podziękujesz,ale nie mnie.
Wtedy podszedł do mnie Harry,a Luk odszedł.Szybka wymiana.Uśmiechnęłam się pod nosem.Nie wiem skąd Harry wytrzasnął DJ,ale okey.Nagle ktoś wykrzyczał,żebym zaśpiewała a reszta mu zawtórowała krzycząc:Jenny,Jenny.Więc zaśpiewałam piosenkę "Possibilities". Bardzo mi spodobała ,gdy śpiewał ją Luk na koncercie.Wszyscy zaczęli mi bić brawa. Zaczęła lecieć wolna piosenka i wszyscy zakochani zaczęli tańczyć przytulani do siebie.Harry wyciągnął do mnie rękę,ja podałam mu swoją i wyszliśmy na dwór.
   


 
Harry włączył romantyczną muzykę i zaczęliśmy tańczyć.Było to wspaniałe uczucie,mieć przy sobie kogoś takiego.
 
Kiedy skończyliśmy tańczyć usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść małą romantyczną kolację.
-Od kiedy stałeś się takim romantykiem?
-Sam nie wiem.Ale mam nadzieję,że ci się podoba.
-Podoba?Nie potrafię znaleźć słów ,aby to opisać.
Zaczęliśmy się śmiać z różnych rzeczy.Było wspaniale.Patrzyliśmy na gwiazdy i chciałam aby ta chwila nigdy nie minęła.Potem wróciliśmy do domu,a goście zamierzali już wychodzić.Po jakimś czasie wszyscy stali się tak zmęczeni,że impreza została zamknięta.Wtedy Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Zaczął całować i ściągać ubrania.Stał się zachłanny. 
- Harry  ja.. Wstydzę się.
- Nie musisz kochanie. Jesteś piękna.
Położył mnie delikatnie na pościeli nie przestając całować. Błądził rękami po moim ciele niczym wygłodniały tygrys. Zjeżdżał pocałunkami coraz niżej . Zamknęłam oczy i czekałam aż dojdzie na sam dół. Jednak nie zrobił tego. Wszedł we mnie powoli i delikatnie.Gdy byliśmy już wymęczeni położyliśmy się i wtuleni w siebie zasnęliśmy.Nad ranem zaczęły przychodzić do Hazzy esemesy.Zdenerwował się zszedł na dół na wyżywał się na czymś...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz