Listen Music

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 50 " Wykrzyczeć to całemu światu..."

W poprzednim rozdziale
 Spojrzałam błagalnie na Louisa ,ale on odwrócił wzrok.
-Nie tylko chciałam się upewnić czy to prawda.
-Acha okey.
-Gdzie jedziecie?-zmienił temat Zayn.
-Na Majorkę.-odpowiedział loczek.
-Na Majorkę?-zapytał z niedowierzaniem Louis.
-Tak.Zamierzałem tam jechać z Victorią...      

 -Życzę wam udanych wakacji-oznajmił Niall.
-Tylko się tu nie pozabijajcie-powiedziałam.
-Spokojnie.Długo się od nas jeszcze nie uwolnicie.
Reszta dnia minęła nam spokojnie.Tak jak piątek.Z Harrym żadnych kłótni.Po prostu sielanka,ale wiedziałam,że to długo nie potrwa.No i muszę w końcu mu powiedzieć o rzuceniu szkoły.
                                                       ***Sobota(dzień wyjazdu)
Chłopaki(oczywiście z towarzyszkami) odwieźli nas na odprawę.Kiedy wystartowaliśmy postanowiłam,że powiem loczkowi o szkole na Majorce.Ale bałam się jego reakcji.Żeby się rozluźnić włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę.Patrzyłam przez okno samolotu.
-Kochanie...kochanie.-usłyszałam nagle.
-Tak?
-O co chodzi.Znów odpłynęłaś.
-Przepraszam cię.Źle się czuję.To dlatego.
-Za bardzo nad wszystkim rozmyślasz.
Po pięciu godzinach dolecieliśmy na miejsce.Harry wynajął taksówkę,która zawiozła nas pod przepiękny dom.


Hazza powiedział  ,że idzie coś załatwić.
-Kochanie przebież się pójdziemy zaraz przywitać Majorkę na plaży.
Wykonałam jego polecenie.Dzień minął nam wspaniale.Wieczorem razem z Harrym spacerowałam w zdłuż wybrzeża.Był przepiękny widok na zachód słońca.
-Harry muszę ci coś powiedzieć.
-Może na reszcie się dowiem o czym tak myślisz.
-Muszę znaleźć pracę.
-Przecież mówiłaś ,że najpierw chcesz skończyć szkołę aktorską.
-I właśnie o to chodzi.Wypisałam się ze szkoły.
-A czemu mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam,żebyś się złościł.
-Nie złoszczę się i bym się nie złościł,ale czemu mi nie powiedziałaś?!Nie ufasz mi?!
-Harry to nie tak ufam ci ,ale...
-Ale jestem tak straszny,że boisz się mi cokolwiek powiedzieć.Rozumiem...
-Nie ty nic nie rozumiesz...!-do oczu napłynęły mi łzy.
-Ale na pewno więcej niż ci się wydaje.Kończy się zaufanie kończy się związek Jenny.
-Ale ja ci ufam,Harry...!
-Słuchaj ja rozumiem,że po tym co ci zrobiłem masz prawo mieć lęk mi coś powiedzieć...
-Mówiłam ci ,że nie chcę do tego wracać!Tak bałam się twojej reakcji!Ale nie tego ,że coś mi zrobisz,ale bardziej tego że się na mnie zawiedziesz!
-Twoje obawy były słuszne.Zawiodłem...Bardzo zawiodłem.
Odszedł.Wdrapałam się na skałę i zaczęłam płakać patrząc się w wodę.

 Czemu mnie posądził,że mu nie wierzę?Ufam najbardziej na całym świecie!I no bałam się jego reakcji bo ostatnio nie wiem czego mam się po nim spodziewać.To nie tak miało być.Ja go kocham.
                                                              ***Vicky
Usiadłam obok Jenny,jako duch oczywiście.Szkoda mi się jej zrobiło.Wiem jak to jest starać się by było jak najbardziej idealnie a w gruncie rzeczy wychodzi na odwrót.Tak samo było kiedy powiedziałam Harry'emu o chorobie.Ale wiem ,że będą razem szczęśliwi.Tak bardzo chciałam ją pocieszyć,ale nie potrafiłam.Nie miałam jak.Nawet nie wie ,że ja przeżywam to tak jak ona,że zależy mi na ich szczęściu.Jenny cały czas płakała.W końcu wstała i zmierzała ku domkowi.
                                                                        ***
Cały czas płacząc i po długim namyśle poszłam do domu.Nie miałam siły.Nie jestem wytrzymała.
W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość

A ja jestem bardziej jak skała a nie jak strumień.Nie wytrzymuje.Poszłam do domu.Weszłam do łazienki.Harry był w pokoju.Przeszukałam całą łazienkę.Znalazłam tam jakąś żyletkę.Z powodu lekkiego bólu wydałam ciche "ał",a zarazem po chwili ulgi. Harry musiał to usłyszeć bo usłyszałam pukanie do drzwi.Wiem,że nie powinnam tego robić,ale nie potrafiłam inaczej.Nie były one głębokie,ani nie było ich dużo,ale były.Harry otworzył drzwi do łazienki ,a kiedy zobaczył moje ręce usiadł obok i wziął żyletkę do swojej ręki.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo nie wytrzymuje psychicznie.Dusze wszystkie emocje w sobie.-powiedziałam przez łzy ,mając wrażeni,że go ranię tymi słowami.Powiedział prawdę,ale i zarazem chciałam go słowami zranić.Chciałam żeby się poczuł chociaż podobnie jak ja.Byłam pewna ,że wyjdzie,że trzaśnie drzwiami,że mnie uderzy,że wpadnie w furię,ale on mnie całkiem zbył z tropu.Zaskoczył mnie.
-Jeżeli chcesz się ciąć,to weź moją rękę,spójrz mi w oczy i zadaj tyle ran ile zadałaś sobie.
-Nie mogę cię zranić.
Wtedy wszystko zrozumiałam.        

3 komentarze :

  1. OJEJKUUUUUUUUUUU!!!!
    ALE SŁODKO!!!
    A SZCZEGÓLNIE NA KOŃCU ^^
    HARRY JAK ZWYKLE DRAMATYZUJE...
    BABO CZEMU TY PISZESZ TAK CIEKAWIE?! :D
    PRZEZ CIEBIE DZISIAJ SPIERDOLIŁAM Z OSTATNIEJ LEKCJI!!!
    BO NIE UMIAŁAM SIĘ DOCZEKAĆ TWOJEGO NOWEGO ROZDZIAŁU :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu tak ciekawie ?Mam to w genach :D Cieszę się,że ci się podoba.

      Usuń
  2. Boskie z resztą tag jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń