Listen Music

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 65 "Czasu i czynów nie da się cofnąć"

Uszliśmy kawałek ,a Harry zaczął coraz bardziej mnie obejmować ręką.Był coraz bardziej nerwowy.Zaczął się jakoś obracać i dziwnie zachowywać. -Harry co jest?
-Co?Nie ,nic.Czemu miało by coś być?
-Bo jesteś jakiś nerwowy...
-Wydaje ci się ,nie przejmuj się.
-No dobrze w takim razie kim był ten facet?
-Jaki facet?
-Harry skup się!Czy ty w ogóle wiesz,że ja do ciebie mówię?!
-Tak,tak.
 Westchnęłam poirytowana.
-Harry do cholery!
-Oj siedź cicho!Nie  teraz!
No zdziwiła mnie jego reakcja nie powiem.
-To ja lepiej pójdę.Skoro ci tak przeszkadzam.
Poszłam w drugim kierunku.Harry podbiegł do mnie.
-Jenny przepraszam.
Nie słuchałam go,szłam dalej.On znów do mnie podbiegł i złapał za przed ramię,odwracając.
-Harry,teraz mówię ci poważnie.W dupę sobie wsadź to przepraszam...
-Grzeczniej księżniczko,bo inaczej pogadamy...
-Bo co mi zrobisz?!Mieliśmy się zmienić!Ale nie mogę czekać w nieskończoność!Czekanie ,aż ty się zmienisz,to jak czekanie na deszcz w czasie suszy!Już wiem jaka jestem!Ja się odnalazłam!Wtedy jak tańczyliśmy w altanie.-ściszyłam głos-wtedy czułam się inna,sobą.Nie pozwolę,byś znów mnie zmienił!Jestem nie zależna.Nic mi nie możesz zrobić,więc  łaskawie zostaw mnie!
-Mylisz się,a teraz chodź do domu,bo nie mam ochoty tu tak z tobą stać.
Zaczął mnie ciągnąć do domu,potem mnie objął w pasie,przez co nie miałam innego wyjścia i musiałam iść.Był silniejszy ode mnie.W domu nie było lepiej.Musiałam mu być posłuszna.Kurde co tu jest grane?Co tak na niego wpłynęło?Mam już dość jego humorków.A Luk mi wciska ,że to ja szukam powodów do kłótni.
-Harry powiesz mi kto to był?Olśnisz mnie wreszcie,a nie idiotę strugasz?! 
-Dowiesz się kiedy będzie trzeba.
-Wal się!
Pobiegłam do pokoju.Mój ulubiony widok.Plac zabaw pełny dzieci.Jednak i teraz on nie mógł mi przynieść szczęścia.Dzieci nie było.Nie wiem skąd ,ale wziął mi się widok,że ja i Harry szczęśliwi ,w pogodną pogodę huśtamy na huśtawkach naszą córkę,a potem,że Harry huśta syna,a ja córkę.Uśmiechałam się,nie wiem czemu,ale nie mogłam przestać.Może dlatego,że wszyscy byliśmy szczęśliwi?Wszak nie ważne jaką drogą podążasz ,ważne z kim.Dzieci,były takie wesołe.Cieszyły się,że mają takich rodziców.Teraz czy ta wizja ukazuje coś co będzie,czy coś co chciałam zobaczyć?To rozmyślanie przerwał mi Harry,który przyszedł do pokoju.Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować,ale odsunęłam się.Nie było nie wiadomo jak późno,ale zeszła do kuchni,zrobiłam sobie kanapkę i zjadła, po czym poszłam do łazienki i się umyłam.Położyłam się do łóżka i długo nie mogłam zasnąć,patrzyłam w ciemną ścianę,ale Harry myślał,że śpię.Opierał się o framugę drzwi .W pewnym momencie zadzwonił do niego telefon,więc zszedł na dół,a po skończonej rozmowie wyszedł.Chwilę zastanawiałam się gdzie poszedł,ale w końcu odpuściłam.Obudziłam się rano.Harry'ego nie było przy mnie.Zeszłam na dół do kuchni się czegoś napić i zobaczyłam...
 

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 64 "Niepokojąco inny"

Kiedy byliśmy już w domu,postanowiliśmy się przejść do chłopaków.Miałam cichą nadzieję,że Harry i Zayn w końcu się pogodzą.Kiedy szliśmy ulicami zauważyliśmy Zayna i jakiegoś faceta.Czułam jak mięśnie Hazzy napinają się.Spojrzałam na niego przerażona i zmieszana.
-Poczekaj tu.-syknął na mnie.Podszedł do nich i popchnął tego faceta.Zayn pozbierał się jakoś i podszedł do mnie.
-Chodź z tond,nie powinnaś teraz tu być.
Szłam z Zayn'em w kierunku ich domu.Był poobijany i niezbyt dobrze się czuł.
-Zayn,kto to był?-zapytałam kiedy mulant już siedział w salonie.
-Myślę,że to Harry powinien ci powiedzieć.
-Czemu się z nim nie pogodzisz?
-Nie potrafię mu wybaczyć za to co ci zrobił.-do salonu weszła reszta chłopaków,ale nic nie mówili.
-Zayn przejrzyj na oczy,człowieku.Czy ty nie widzisz,że on żałuje i chce się zmienić?Czy ty na prawdę nie doceniasz tego,że się o was martwi i że przed chwilą uratował ci dupę?
-Nie prosiłem go o to!Dobra?!Jenny kocham cię jak siostrę i nie wybaczyłbym ci gdyby coś ci się stało.A ten pieprzony zasrany dupek o mało co cię nie zabił!To ja tam o mało co zawału nie dostałem gdy cię operowali!Jasne?!Nie zasługuje na wybaczenie!Nie wierzę już mu.
-Ale nic mi nie jest tak?-Złapałam jego twarz w dłonie i spojrzałam w głąb oczu-byliście braćmi,nie pozwól ,żeby przez coś co się nie wydarzyło,żeby przez historię zniszczyć coś tak pięknego.Zayn wasza piątka mogła by skoczyć za sobą w ogień.Spróbuj mu wybaczyć.
-Ale ten dupek...
-Żałuje?
Głośno westchnął.Ja zsunęłam dłonie na jego.Usłyszałam dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć.
-Wejdź Harry.
Wpuściłam go do środka po czym zwróciłam się do chłopaków.
-Chodźcie,myślę,że mają coś do obgadania.-spojrzałam na zamyślonego Zayn'a.-A i Zayn jak skończycie,a na prawdę nie śpieszcie się,to przyjdź do mnie do pokoju.-
po czym zniknęłam za ścianą.Chłopaki wszyscy poszli za mną do pokoju loczka.
-Co tam się wydarzyło?
-Szłam z Harrym do was i zobaczyliśmy Zayna i jakiegoś faceta.Więc Harry tam poszedł im przerwać nie wiem kim on był a podejrzewam po waszych minach ,że wy wiecie ,ale nie powiecie.-oni spojrzeli po sobie zmieszani i lekko wystraszeni.
-Uwierz,że lepiej będzie jeżeli Harry ci to powie.
Wtedy do pokoju wszedł Zayn,a chłopaki zeszli do Hazzy.
-Zatrzymajcie go tam.
-Zayn tak teraz całkiem na poważnie nic ci nie jest.
-Nie.
-Ściągaj koszulkę,opatrzę cię.
Posłusznie wykonał moje polecenie.Usiadł opierając się o łóżko.Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej apteczkę,kiedy odwróciłam się do mulanta i zobaczyłam go,z wrażenia przystanęłam."Matko,czy każdy znich jest tak bosko zbudowany?Idiotko nie zakochuj się w pierwszym  lepszym,masz Hazze."Karciłam cię w myślach.Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeczyszczać rany Zayna.Usłyszałam chrząkanie.Podniosłam wzrok ,a w drzwiach zobaczyłam Harry'ego ze wzrokiem mordercy.Opierał się o framugę drzwi i miał cwaniacki uśmiech.Zaopatrzyłam Zayna w opatrunek.
-Dzięki Jen,jesteś wielka.
-Nie ma sprawy bracie.-powiedziałam z żartem chowając apteczkę i siadając na łóżko.
-Pogodziliście się wreszcie?
-Można tak powiedzieć.
-Wracamy do domu?
-A chcesz?
Pokiwałam twierdząco głową z niewyraźną miną.Wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z domu krokiem tanecznym.
 
Uszliśmy kawałek ,a Harry zaczął coraz bardziej mnie obejmować ręką.Był coraz bardziej nerwowy.Zaczął się jakoś obracać i dziwnie zachowywać.
-Harry co jest?
  
Kochani!Mam nadzieję ,że wam się podoba.Nie wiem czy jutro dodam rozdział,ale postaram się.Sprawdzajcie do popołudnia :) Mam nadzieję ,że wam się podoba.Proszę o komentarze.
haroholiczka♥

Rozdział 63 "Jak odzyskać,to wszystko"

-Ale Harry.Nie mogę wyjechać.Dopiero co się wprowadziłam i Luk-pokazałam na niego-przecież,nie mogę się tak co chwilę przeprowadzać.A co z naszym domem?A nasz duet?
-Zrobilibyście karierę w Anglii.
-Nie.Nie mogę.Jestem dla ciebie samym problemem.Skończmy to może raz na zawsze.
-Jenny,nie po to tu przyjechałem,groziłem Amonowi i obraziłem Jennifer,żeby się poddać i tak po prostu o tobie zapomnieć.To nie możliwe,jeszcze tego nie rozumiesz?!
-Nie,nie rozumiem,a może nie chcę zrozumieć?!Nie wiem.Niczego nie wiem.Nie jestem sobą rozumiesz?!Jeżeli kochasz mnie taką jaka jestem to poszukaj dziewczyny,która się tak zachowuje.Zmieniłeś mnie.Nie jestem taka jak teraz!Odejdź.
Poszłam do auta i czekałam na Luka.
 
 Przyszedł po chwili.
-Mała co jest?
-Udajesz czy na prawdę nie wiesz?!
-Sory.
-Nie to ja przepraszam.Po prostu kocham go,ale jestem samym problemem.
-Czy ty nie widzisz,że on cię kocha?
-A czy ty nie rozumiesz ,że nie chcę się z nim znowu kłócić?!
-Jenny...A może właśnie chcesz się z nim kłócić?Może to ty szukasz powodu do kłótni?
-Czy ty siebie słyszysz?!Ja go kocham Luk!Oddam wszystko żebyśmy byli szczęśliwi,ale to nie realne!
-Czemu?
-Bo pobił mnie tak,że o mało co nie umarłam,ma czarne interesy,ma huśtawkę nastroju i jeszcze ta akcja z dzieckiem,co jeszcze?!Ojciec umarł,mama już dawno,jestem sama!Nie mam nikogo!Nie radzę już sobie z problemami!-powiedziałam znów wybuchając płaczem.
-Mówisz ,że nie jesteś sobą,więc daj Harry'emu szansę by odnalazł ciebie.Mamy dużo czasu do kolejnego koncertu.Mogę cię nakierować.
-Luk to nie ma sensu.-powiedziałam patrząc na Harry'ego ,który stał na parkingu mając cień szansy,że jego wysiłek nie pójdzie na marne.
-To spraw ,żeby miało sens.Jenny na litość boską jesteś mądrą,odważną i zabawną dziewczyną,która zawsze wie czego chce.Pozwól sobie pomóc,swojemu szczęściu.
-Za to ty nic się nie zmieniłeś.Nadal jesteś denerwująco opiekuńczym moim starszym bratem.
-No idź już.
Wysiadłam z auta.Łzy już dawno wyschły.
  
-Chcesz zacząć od nowa?-zapytał.
-A jak to się robi?
-Cześć jestem Harry.Widziałem cię na koncercie.Masz wspaniały głos.
-Hej.Jestem Jenny.Miło mi to słyszeć.
Na jego ustach zagościł słodki uśmiech.
-Mogę cię gdzieś zabrać?
 
-Skoro chcesz.
Podeszłam do auta Luka i powiedziałam mu ,że idę z Harrym się przejść.
-Tylko uważaj młoda na siebie.-powiedział podając mi żakiet słusznie na porę roku.
-Dobrze duży bracie.
Po czym odeszłam do Harry'ego.
-Gdzie zamierzasz mnie zabrać? 
-To niespodzianka.
Wyciągnął z kieszeni kurtki bandanę i zawiązał mi oczy.
-No nie wiem,mogę ci ufać?
-Możesz.-wyszeptał mi do ucha,a moje ciało przeszedł dreszcz.Znów czułam jego zapach,jego ciepło.Prowadził mnie ostrożnie uważając na mnie i każdy mój ruch.Bardzo się przy tym uśmialiśmy.Lubiłam takie momenty.Po pewnym czasie stanęliśmy w miejscu.
-Już mogę ściągnąć opaskę?
Wtedy moim oczom ukazał się przepiękny widok.
  
 
Ukłonił się,wyciągnął dłoń w moim kierunku i zapytał:
-Czy mogę prosić panią do tańca. 
Podałam mu dłoń i zaczęliśmy tańczyć.Na naszych twarzach pojawiał się przepiękny delikatny uśmiech.Patrzyliśmy sobie w oczy.Było to niesamowite uczucie.Dawno między nami nie było tak wspaniale.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytałam z ciekawości.
-Spotykałem się tu w dzieciństwie z moim kuzynem.
-Masz w Polsce kuzyna?Poważnie?A znasz polski?
-Nie.On też pochodził z Anglii i przeprowadził się tu z matką by studiować.Jenny...
-Tak?
-Czy ... czy ty chcesz wyjechać?
Uśmiech z mojej twarzy znikł.Nie wiedziałam co powiedzieć.Stęskniłam się za tymi miejscami,za tym krajem.Kocham Polskę mimo wszystko.Mam tu tyle wspomnieć,ale wiem,że Harry sobie tu nie poradzie,a że go kocham i chce z nim być ,więc zgodziłam się na ten wyjazd.
-Jenny...?
-Wyjadę bo cię kocham.
-Nie chcę ,żebyś dla mnie rezygnowała z czegoś co jest dla ciebie ważne.
-Ty jesteś dla mnie ważny.
-Nie musisz dla mnie wyjeżdżać.
-Nie poradzisz sobie w Polsce,a nie chcę się z tobą rozstawać,a ... ten wyjazd może wpłynąć na karierę Luka.Jest więcej za niż przeciw.Kiedy mamy lot?
-Jutro ,po południu.
-Nie jestem spakowana.
-Twój brat pojechał do domu,a wie,że jutro lecimy.Pakuje was.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem.
-Widziałem w telewizji reklamę koncertu.Więc przyleciałem.
Wróciliśmy do domu.Było już późno,a Luk już spał.Wzięłam prysznic i weszłam do pokoju.Harry leżał na łóżku.
-Chcesz wziąć prysznic?   
-Nie dzięki.To gdzie mam spać?
-Tu,chyba,że nie chcesz?
-Ale,że tu w tym miejscu.
-Tak,tylko,że nie tak na środku i pod kołdrą.Pasuje?
Na to zdanie uśmiechnął się słodko ukazując swoje dołeczki.Uznałam to jako odpowiedź.Położyłam się,a on się rozebrał do bokserek i położył koło mnie ,przytulając.Spało mi się na prawdę dobrze.Następnego dnia obudziłam się o 8.Co dla mnie był szok nad szokiem.Leżało mi się tak wspaniale,że nie miałam ochoty wstawać,ale nie potrafię jakoś długo leżeć bezczynnie.Wydostałam się z łóżka najciszej i najdelikatniej jak to tylko możliwe.Ubrałam na siebie moją ulubioną na poranki i wieczory za dużą koszulę ,a włosy zostawiłam w nieładzie.Zeszłam do kuchni zrobić śniadanie.W pewnym momencie poczułam dotyk na swojej talii i oddech na szyi,a uśmiech mimowolnie zagościł na mojej twarzy.
    
 -Przepięknie wyglądasz w tej koszuli.-wyszeptał mi do ucha.
-Szybko wstałeś-powiedziałam nie przerywając swojej czynności.
-To dobrze czy źle?
-Nie wiem.
-Dobry wszystkim.-do kuchni wszedł Luk.
-Cześć duży ,starszy bracie.
-Przeszkodziłem w czymś?
Wtedy odwróciłam się i zauważyłam dopiero teraz,że Harry nie ma koszulki,ma idealnie umięśniony tors i kocham go na zabój.Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową na "nie" w odpowiedzi Lukowi.
-Chodźcie śniadanie gotowe.
-A ty nie jesz?-zapytali równocześnie.
-Nie jestem głodna.
Poszłam na górę ,wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki się odświeżyć.Ubrałam sweter i rurki.


 Weszłam do pokoju i podeszłam do okna chwilę patrząc się na widok ,a mianowicie plac zabaw,pełnym dzieci.Lubiłam dzieci i chciałam w przyszłości mieć szczęśliwą rodzinę.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam nie odrywając wzroku.
-Co robisz?-usłyszałam głos brata.
-Zastanawiam się czy to dobra decyzja.
-Żeby wyjechać.
-Tak.
-Czas pokaże.-pocałował mnie w tył głowy i wyszedł.Ale spokoju nie miałam.Przyszedł Harry i przytulił mnie od tyłu patrząc razem ze mną na dzieci.
-Chciałabyś mieć kiedyś dzieci?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Może.Nie wiem.Na pewno nie teraz.Chce pójść do szkoły i ją skończyć,nie wiem czy ten zespół z Lukiem to dobry pomysł i czy prędzej czy później się nie rozleci.Nie dla mnie koncerty.Chcę poznać siebie i ciebie jaki jesteś na prawdę.Co kryje ta agresja i codzienna maska złości?Chce do tego dojść.
Reszta dnia minęła nam spokojnie.Luk odwiózł nas na lotnisko i powiedział,że ma jeszcze coś do załatwienie więc dzisiaj nie przyleci.Odprawa i lot,kiedy byliśmy w zgodzie z Harrym minęła nam bardzo szypko.Cały czas się śmialiśmy.Kiedy byliśmy już w domu,postanowiliśmy się przejść do chłopaków.Miałam cichą nadzieję,że Harry i Zayn w końcu się pogodzą.Kiedy szliśmy ulicami zauważyliśmy ...
Mam nadzieję ,że rozdział wam się podoba.Naszła mnie wena,która szybko się może skończyć,ale naszła mnie i zaczynam pisać trochę dłuższe rozdziały.Mam nadzieję,że nie zrezygnujecie z mojego bloga.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 62"Kopciuszek zaczyna drugie życie"

Nie wiedziałam co mam myśleć,po minie szefa Luka.Nie wyrażała ani podziwu,ani złości czy rozczarowania.Kompletnie nic.Napięcie coraz bardziej rosło. 
-Witamy w załodze.
Rzuciłam się Lukowi na szyje.Nie samowite,że kiedy pojawia się jedna osoba ,to wszystko się tak nagle zmienia.Raz na lepsze,raz na gorsze.Ale zmienia.Zaczęłam nowe życie.Ustaliliśmy,że napiszę nową piosenkę z Lukiem ,którą zagramy na naszym pierwszym koncercie.Mamy tydzień na napisanie i nauczenie się piosenek.Wróciliśmy do domu zadowoleni.Włączyliśmy sobie jakiś film do oglądania.Nagle naszło mnie natchnienie.
-Mam pomysł.
-Na piosenkę?
-Tak.
-Weź kartkę i długopis ,a ja gitarę.
Ułożyliśmy cztery piosenki,tak by każde z nas mogło zaśpiewać.Teraz pozostało nam się ich nauczyć.Nie było to trudne bo muzyka łatwo wpadała w ucho ,a tekst oddawał myśli.
                                             ***
Następnego dnia obudziłem się o 10.Byłem zmęczony.Cały czas myślałem jak odbić Jenny.Nie wiedziałem gdzie jest.Nic o niej nie wiedziałem.Byłem w kropce.Zależało mi na niej jak cholera.Kiedy się jakoś ogarnąłem była już 12.Byłem w kompletnej rozsypce.Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.Czas bez Jenny płynie strasznie wolno i nudno.Pojechałem do Jennifer.Zadzwoniłem do drzwi.
-Co za miła niespodzianka.Przyszedłeś się ...
-Upewnić.-powiedziałem wchodząc do mieszkania i rozgaszczając się usiadłem w salonie.Podejrzewałem ,że to będzie długa rozmowa.
-W czym kochanie chcesz się upewniać.Że jestem w ciąży?-powiedziała siadając na moich kolanach i rozpinając bluzkę.
-A nie jesteś?
-No oczywiście,że nie!Harry proszę cię nie bądź naiwny!Chodziło tylko i wyłącznie o to by tak plastikowa lala się od ciebie odwaliła.
-Wiesz co,kto jak kto,ale to ty jesteś naiwna.-powiedziałem odpychając ją i wstając.Po czym pokazałem jej dyktafon.Rozmowa szybko się skończyła.Teraz miałem dowód i miałem cień szansy by Jenny mi wybaczyła.Oczywiście ten cień szansy polegał na tym,czy ją odnajdę.  
-Żegnam cię Jennifer.Nie pokazuj mi się więcej na oczy.
-Jesteś skończonym dupkiem Styles!
-A  ty tapetą bez uczuć i rozumu i co?!Jakoś trzeba z tym żyć.
Powiedziałem zamykając za sobą drzwi.Wsiadłem do auta i pojechałem do domu.Włączyłem telewizor i znów spróbowałem dodzwonić się do Jen.Kiedy dzwoniłem pojawiła się w telewizji reklama odnośnie występu.Nie wiem co robi reklama o występie w Polsce w telewizji w Wielkiej Brytanii ,ale nie ważne.Czyżby Jenny przyprawiła sobie tutaj taką sławę?Ważniejsze dla mnie jest to,że wiem gdzie i kiedy będzie koncert.
            *** TYDZIEŃ PÓŹNIEJ, KONCERT ***
  Od samego rana z Lukiem mamy zamieszanie.Nie potrafimy się ogarnąć.Harry już przestał dzwonić.Może ma już jakąś lalunię?Albo wychowuje dziecko z Jennifer.A z resztą co ja się przejmuję?!Zaczęłam nowe życie z bratem.Jestem tu po to by zapomnieć o takim IDIOCIE jak Harry.Ostatnie poprawki,ostanie powtórzenie tekstu i koncert.Mój pierwszy koncert w życiu.Publiczność była ogromna.Zaczęliśmy przedstawienie.
*Wyłącz piosenkę z bloga i włącz to:
Luke -Knockin (fragmenty z filmu KOPCIUSZEK
Po skończonym koncercie ,kiedy z Lukiem zeszliśmy ze sceny podbiegł do mnie Harry.
-Co ty tu robisz?!
-Posłuchaj.Udowadniam ci,że nie jestem ojcem.
Usłyszałam nagranie ,które puścił mi Harry.Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
-Teraz mi wierzysz?
-Tak.
Po czym złączyłam nas w namiętnym pocałunku.
-Ale Harry.Nie mogę wyjechać.Dopiero co się wprowadziłam i Luk-pokazałam na niego-przecież,nie mogę się tak co chwilę przeprowadzać.A co z naszym domem?A nasz duet?

Kochani!Co do tych linków,to są piosenki jakie Jenny i Luke zagrali na swoim koncercie.W ostatnim linku jest pocałunek bo w tym filmie oni byli jako później para ,a w moim blogu są jako rodzeństwo,gdyby wam się coś wydało nie tak.Mam nadzieję ,że rozdział wam się podoba.Proszę was o szczere komentarze i przepraszam,że taki krótki i raczej dziwny.
haroholiczka♥        


Rozdział 61"Wszystko na świecie działa dla cibie,nie przeciwko tobie"

Kochani od razu mówię,że muzyka nie będzie pasowała do rozdziału więc ,żeby lepiej się wam czytało wyłączcie ją.Mam nadzieję,że rozdział wam się spodoba.Dodaję dzisiaj drugi rozdział bo mam trochę więcej czasu więc... Miłego czytania.Swoją drogą bo bohaterowie rozdziału do tego nawiązują polecam film "KOPCIUSZEK:W RYTMIE MIŁOŚCI"
haroholiczka♥
Wśród tłumu jaki był na ulicach zobaczyłam znajomą sylwetkę.Podbiegłam do danej osoby i złapałam za ramię odwracając.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Był to mój brat.Rzuciłam mu się na szyje, a po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia.
Luke
-Luk tak bardzo się za tobą stęskniłam!
-Matko Jenny to na prawdę ty?!Co tu robisz?!-zapytał stawiając na ziemi.
-Chodź do domu,na herbatę.Mamy dużo do powiedzenia.
-Teraz nie mogę.Właśnie idę na bardzo ważne spotkanie.Za pół godziny?
-Dobrze.
Każde z nas poszło w swoim kierunku z wielkim uśmiechem na twarzy.Nie sądziłam,że ten dzień może być tak udany.Sprawdziłam czy auto jest na miejscu.Wyciągnęłam kluczyki z kieszeni ,które wcześniej wzięłam z domu i wsiadłam do auta.Otworzyłam schowek ,a na wierzchu zobaczyłam zdjęcie.

To było ostatnie zdjęcie jakie zrobiła moja mama.W Wigilię.Kiedy zrobiła to zdjęcie powiedziała,że musi coś załatwić,ale wiedziałam,że jedzie po prezent,które gdzieś ukryła.Była okropna pogoda.Lało jak z cebra.Około godziny potem w wiadomościach mówili o wypadku samochodowym.To była mama.Jakiś pijany facet jechał na czerwonym świetle i uderzył w bok auta spychając je na drugi pas,a auto które jechało tym pasem nie wyhamowało i uderzył od strony mamy.Wtedy zmarła.Nie kontrolowane łzy na to wspomnienie spłynęły po moich policzkach.Zrezygnowałam z zakupów.Nie chciałam prowadzić zapłakana.Wzięłam zdjęcie i wróciłam do domu.Zdjęci dałam w ramkę i postawiłam na kominku.Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Otworzyłam i wpuściłam Luka do środka.Wtedy zaczął dzwonić mój telefon.To znów Harry.Spojrzałam na brata.
-Odbierz.-powiedział.Ale odrzuciłam połączenie,odłożyłam komórkę i wymusiłam uśmiech.Usiedliśmy na kanapie.
-Kto to był?
-Nikt taki.
-Nic się nie zmieniłaś Jenn.Po tylu latach na reszcie los sprawił,że się spotykamy.Twój braciszek widzi ,że coś jest nie tak,a ty jak za dawnych czasów na siłę próbujesz ukryć problem.One same się nie rozwiązują.
-To ... to był Harry.Mój chłopak.Nie znamy się,ale darzymy uczuciem,a bynajmniej ja go darzę uczuciem.Ostatnio między nami źle się dzieje.Pojawiła się taka Jennifer.Wymalowana tapeta z blond kłakami co myśli ,że może mieć każdego faceta,no i ma też Harry'ego.
-Ma z nim dziecko?
-Tak.
-Urodziła już?
-Nie.Chyba nie dawno zaszła w ciążę,bo jest bardzo szczupła.
-Jenny...-powiedział rozpaczliwym głosem.
-Co?
-Ona może udawać.I dlatego wyprowadziłaś się tutaj z Londynu?
-Tak.
-Nie potrzebnie.
-Od dłuższego czasu jestem samym problemem.Ciągle się kłócimy.Zniszczyłam mu przyjaźń.Może lepiej będzie,jak o sobie zapomnimy.
-Będzie dobrze.Porzuciłaś szkołę?
-Tak.
-A masz chociaż pracę?
-Nie.
-A chcesz ją mieć?
-A masz jakąś propozycję?
-Tak.Jutro ustalimy szczegóły.
-Dobrze.No to teraz ty.Opowiadaj o sobie.
-No ale co?Nie mam dziewczyny.Odnalazłem moją kochaną młodszą siostrzyczkę i boję się,że to przepiękny sen.Mam pracę.Jakoś mi idzie.
-Gdzie mieszkasz?
-To nie ważne.
-Luk?
-Przesiaduje w studiu.
-Czemu nie zamieszkałeś tutaj?
-Bo to twój dom.
-Luk to nasz dom .Zamieszkaj tu ze mną.
-Jesteś tego pewna?
-Tak.
-Dobrze.
-idź po swoje rzeczy.Chcę ,żeby jak najszybciej wszystko wróciło do normy.
Luk wykonał moje polecenie ,a ja dom ,w którym mieszkałam w Londynie wystawiłam na sprzedaż.Harry cały czas próbował się do mnie dodzwonić,ale w ciąż nie odbierałam.Luke miał swój pokój jak kiedyś,ja swój.Luke miał taki sam pokój.Rodzice postanowili ,że będziemy mieli takie same.To nie był taki zły pomysł bo wystrój oboje wybieraliśmy i planowaliśmy co gdzie ma być.Z Lukiem doskonale się dogadywaliśmy.Zawsze tak samo myśleliśmy.Następnego dnia obudziłam się o 9.Ubrałam i wstałam.Zeszłam do kuchni.Luke przyrządził mi wspaniałe kanapki wiosenne.
-Wiosenne kanapki.Takie jak lubię,ale czy czasem nie pomyliły ci się pory roku?
-Specjalnie dla ciebie.
-Lepiej mnie tak nie rozpieszczaj.
-Przecież to nie ciebie rozpieszczam,to ty zawsze mnie rozpieszczałaś.
-Nie prawda,bo to ty mi kazałeś usługiwać sobie.A ja biedna nie miałam co zrobić.
-Rozmawiałem z szefem moim i on jest chętny ,aby cię przyjąć.Tylko czy ty chcesz.
-No pewnie ,a konkretniej.
-Raz na jakiś czas wspólne koncerty.Choreografia.Duet.
-Mówisz poważnie,ale przecież nie umiem śpiewać i nie wymyśle choreografii,potrafię jedynie tańczyć.
-Nie pamiętasz jak razem śpiewaliśmy ,gdy byliśmy młodsi.Masz wspaniały głos i wspaniale śpiewasz.Często wiedziałem jak wymyślasz różne choreografie proszę zgódź się.Daj sobie pomóc i odkryć talenty. 
-Zgoda.
Luke miał zacząć zaraz pracę wiec pojechaliśmy do studia.Przywitałam się z szefem.Wydawał się być miły.Chciał nas,mnie i Luka wysłuchać w duecie więc zaśpiewaliśmy mu naszą ulubioną piosenkę.Weszliśmy na scenę i zachowywaliśmy się naturalnie i tak jakbyśmy na prawdę grali koncert. 

Nie wiedziałam co mam myśleć,po minie szefa Luka.Nie wyrażała ani podziwu,ani złości czy rozczarowania.Kompletnie nic.Napięcie coraz bardziej rosło.  

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 60 "Można uciekać od przeszłości lub wyciągnąć z niej jakieś wnioski."

-Twoje dziecko ,które masz ze swoją żoną Jennifer.
wyszłam z domu.Zaczął krzyczeć,ale nie chciałam tego słuchać.Wkurzył się i podbiegł do mnie i przyparł do muru.Jego tęczówki nabrały odcieni ciemnej zieleni,ale po pewnym czasie pojawiło się w nim zmieszanie.Rozluźnił ucisk,ale cały czas byłam przyparta do ściany.Wyczytałam w jego oczach,że wróciły wspomnienia z ostatnich wydarzeń.Czuł ,że zabłądził i nie potrafi znaleźć drogi powrotnej.

-Daj mi wytłumaczyć.
-Gdybyś był ze mną szczery nie musiałbyś się tłumaczyć.
Wyrwałam mu się i zaczęłam odchodzić.
-Zrobię testy na ojcostwo!Zobaczysz ,że to nie moje dziecko!
-Nie potrzebuję twoich testów!To zdjęcie mi wystarczy!
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.Lotnisko miałam niedaleko.Kupiłam bilet do Polski.Samolot miałam za pół godziny,a za piętnaście minut odprawę.Wszystko minęło zgodnie z planem i nie było żadnych problemów.Postanowiłam ,że wrócę do mojego dawnego rodzinnego domu,który cały czas jest pusty odkąd rodzice się rozwiedli,a my wyprowadziliśmy.Kiedy siedziałam już w samolocie wyjrzałam za okno.Do oczu znów napłynęły mi łzy.Na lotnisku stał Harry.Zaczęłam głebiej oddychać,bo cały czas czułam niezwykle silną więź z nim.Nie chciałam wierzyć w to zdjęcie,nie chciałam wierzyć ani Jennifer ani w Jennifer.Chciałam,żeby moje życie obyło się bez tych osób.Nieraz chcę żeby w życiu nigdy nie doszło do pewnych zmian,a nieraz żeby niektóre nastąpiły.Samolot wystartował.Jeszcze chwilę utrzymywałam kontakt wzrokowy z Harrym.Czułam pustkę w sercu.Nie wiem czemu ale miałam wrażenie ,że już nigdy nie uda mi się odkręcić tej decyzji.Kiedy wzbiliśmy się w powietrze kolejne łzy uwolniły się bez pozwolenia.Zaczęłam cicho płakać.Starsza pani dosiadła się do mnie.
-Co się kochana stało?
-Nic takiego.Przperaszam.
-Nie przepraszaj.Czasami wydarzenia,życie toczą się za szybko i nie radzimy sobie z problemami.To normalne złotko.Ale pamiętaj,żaden chłopak nie jest wart twoich łez.
-Tak tylko to nie takie proste.
-Nie znam cię i nie wiem co zamierzasz,ale myślę ,że idzie ci całkiem nieźle.Poradzisz sobie.Tylko zrób tak ,żebyś nie żałowała i ... życie jest tylko jedno.Nie marnuj tej szansy.
-Dziękuję.
-Podziękujesz jeżeli osiągniesz cel.
                                             ***
Kiedy samolot wzbił się w górę poczułem,że na prawdę nic nie mogę zrobić.Nie wiem gdzie leci,po co,jaki ma cel.Nic nie wiem,nic o niej nie wiem,nic o sobie nie wiem.Ale przy niej czuję się jakoś inaczej.Nie znam jej za dobrze.Po prostu ją darzyłem i darzę uczuciem.Przez te kłótnie nawet nie zaczęliśmy się poznawać.Zacząłem do niej dzwonić.Chciałem to wszystko odkręcić.Jeszcze nie wiem jak,ale jeżeli odbierze telefon,to moje szanse wzrosną,jeżeli nie będę musiał naprawdę się porządnie wysilić.Jeden sygnał,drugi i nic.Musiałem   to rozstrzygnąć przede wszystkim z Jennifer i Amonem.Mam już wystarczająco problemów nie potrzebuję kolejnych.
Udałem się jak najszybciej do auta i pojechałem do  siedziby tego całego pieprzonego dilera.Wszedłem do jego gabinetu.(pławił się w luksusach jak mało kto)
-Jesteś z siebie zadowolony?!
-Nie rozumiem.
-Nie udawaj debila Amon!Jaki masz interes w tym,że niszczysz moje życie?!Robi dla ciebie z chłopakami co tylko sobie zażyczysz,więc czemu wpieprzasz się w nasze pieprzone życie osobiste?!
-Grzeczniej Styles.
-Bo co mi kurwa zrobisz?!Gdyby nie to,że psy cię jeszcze nie złapały byłbyś nikim!Tak na prawdę wszystko zawdzięczasz nam!To my ci pozwoliliśmy zacząć te pierdolone interesy i wybić z tego gówna.To my spowodowaliśmy,że gliny cię jeszcze nie zgarnęły.Tak to byś już dłuuugi czas gnił w pierdlu!
-No popatrz,a jakoś to ja jestem panem wszystkiego i wszystkich.I jakoś to tylko ty tu przychodzisz... nie widzę reszty.
-Odpieprz się ode mnie i od każdego z nas,a twoje dni są już policzone Amon.Do końca życia będziesz płacił za swoje czyny!
-A co zrobisz?!Naśle mnie gliną?!Nie zrobisz tego.
-Niby czemu nie?!
-Bo jesteś tak samo wplątany jak i ja ,a chłopaki razem z tobą.
Wyszedłem trzaskając drzwiami.
                                              ***
 Po rozmowie ze starszą panią,która bardzo mi pomogła zasnęłam.Obudziła mnie stewardessa.Wysiadłam z samolotu,wzięłam swoją walizkę i zamówiłam taksówkę.Kiedy dojechałam do domu od razu poszłam do swojego pokoju rozpakować się.Tak bardzo stęskniłam się za swoim domem.Byłam do niego szczególnie przywiązana.Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.Zawahałam się,ale odrzuciłam połączenie.
  
Wróciłam do swoich czynności.Po dwóch godzinach byłam rozpakowana.Po dwóch godzinach walizka była już pusta ,a moje rzeczy na odpowiednich miejscach.Nie było tego strasznie dużo więc mało czasu mi to zajęło,a poza tym sporo rzeczy zostało w ty domu.Wyszłam do garażu zobaczyć czy jest moje ukochane auto.Jednak moją uwagę przykuło coś innego.Wśród tłumu jaki był na ulicach zobaczyłam znajomą sylwetkę.Podbiegłam do danej osoby i złapałam za ramię odwracając.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.