Listen Music

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 20 "jesteśmy jak bażanty co nigdy nie chodzą parami"

W POPRZEDNIM ROZDZIALE
Nie mogłem uwierzyć w to co mówi.One się boi mnie? To do cholery co mam zrobić,żeby było dobrze?!Jak nie ja,to ona.Jak nie ona to chłopaki.Jak nie chłopaki to jakiś dupek z ulicy!Zdenerwowany ruszyłem do domu.Zamknąłem drzwi trzaskając nimi.Usiadłem w fotelu w salonie.Po chwili dotarło do mnie ,że są tu chłopaki i się na mnie patrzą.
-No nareszcie Harry.
-Zatkaj się Louis.Nie mam ochoty na rozmowy.
-Ale może w końcu trzeba zacząć!Zachowujesz się jak 3 letni bachor!Kiedy ty dorośniesz?!
-Właśnie dorastam!Dorastam i wszystko stało się trudne!Walczę o to co kocham!A tobie gówno do tego!Zostawcie mnie wreszcie w spokoju!Cały czas mówicie o mnie!Nie macie własnego życia?!!
poszedłem do pokoju i się zamknąłem w nim.Położyłem się na łóżko i zacząłem wszystko analizować.Pozostało mi tylko jedno wyjście.Trzeba wszystko zakończyć!Raz na zawsze.Konkurencje wyniszczyć.Spłacić ten jebany dług!I odzyskać Vicky.Dla niej jestem gotów to zrobić.Zszedłem na dół.
-Chłopaki zbierajcie się.
-Nie no to twoje życie my mamy swoje nie wtrącamy się.
-Louis debilu,teraz to nasza.Trzeba zniszczyć konkurencje i wygrzebać się z tego bagna.
-No nareszcie.Wrócił nasz Harry,który widzi tylko rywalizację.Tęskniliśmy-powiedział Zayn.



                                         
                                        {...}Bliscy boją się być blisko,żeby nie być dalej
                                              Niektórzy umierają-to znaczy już wiedzą
                                              Miłości się nie szuka jest,albo jej nie ma 
                                           Nikt z nas nie jest samotny przez przypadek
                                                 Są i tacy co się na zawsze kochają 
                                              I dopiero dlatego nie mogą być razem
                                              Jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
                                  Fragment wiersza ks.Jan Twardowski "Bliscy i Oddaleni"
Wsiedliśmy do auta i z piskiem opon ruszyliśmy w wyznaczone przez nas miejsce.W drodze naładowaliśmy broń.Zapowiadała się ostra walka.

                                                                 ***

Kiedy Harry już nie odpowiadał uspokoiłam się,ale nie na długo.Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki do mojej głowy napłynęły czarne myśli.Przecież on jest teraz zdolny do wszystkiego.Patrzyłam co chwilę na komórkę i zastanawiałam się czy zadzwonić do niego czy nie.W końcu się odważyłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.Jeden sygnał,drugi...
-Harry odbierz...-mówiłam sama do siebie.
Nie odbierał.Rozłączyłam się.Po moich policzkach zaczęła spływać kolejna kolejka łez.Bałam się ,że znów zrobi coś czego będzie żałował.Nie wiedziałam co zrobić.Do głowy wpadła mi genialna myśl.Zapomniałam o mojej siostrze.Fakt ,że była młodsza,ale za to bywała mądrzejsza ode mnie.Jak podrosła często bywało,że to ona pilnowała mnie,a nie ja ją.Gdy była mała dawała mi dużo wskazówek.Prostych ,ale bardzo skutecznych.Kochałam ją jak nie wiem kogo.Wykonałam telefon do Madison.
M:Victoria to ty?
V:Tak Madi. Jak się czujesz?
M:Jezu ty na prawdę do mnie dzwonisz?
V:No tak...
M:Jejku zaraz u ciebie będę.
V:Madi...Madison posłuchaj...Madi nie musisz...
Madison Justice <3
Nie dawała mi dojść do słowa.Rozłączyła się,a jedyne co mi pozostało to czekanie.Miałam nadzieje ,że mi pomoże i nie będzie się złościła,że tak długo nie rozmawiałyśmy,a teraz dzwonie bo mam kłopot.Po niecałych 20 minutach moja siostra stała pod moimi drzwiami.
-Szybka jesteś...
-Wiem ,no kochana o co chodzi?
-Jak to?Czemu ma o coś chodzić.Daj spokój...-ironicznie się zaśmiałam wpuszczając ją do środka.
-Właśnie dlatego... Twój śmiech jest inny ,a po drugie jestem twoją siostrą.Zbyt dużo czasu spędzałyśmy razem.Znam cię na wylot.Mów.
-No bo... -opowiedziałam jej o wszystkim.O spotkaniu Harry 'ego po raz pierwszy przy sklepie,świętach, mediach, powrocie Maxa, porwaniu, Dylanie i jego śmierci, dziwnych wydarzeniach czyli fance, zdjęciach itd., Avanie i starym domku na drzewie, o piosence Hazzy skończywszy na dzisiejszym spotkaniu.Madison robiła różne miny w zależności czy to co opowiadałam opisywało śmiechne,wesołe  lub tragiczne sceny z mego życia.Gdy skończyłam opowiadać Madi głośno westchnęła.
-No,no no widzę ,że dużo się tu działo.Nieźle nabroiłaś kochanie.Słuchaj. Harry dużo przeżył.Słyszałam o nim wiele.Ma ogromne długi i problemy.Ty mu pomagałaś.Sama świadomość ,że cię zna kazała mu cię chronić i znaleźć rozwiązanie z nimi.Odkąd w telewizji mówili o was ,ani razu nie powiedzieli,że Harry wdał się w bójkę ,czy kolejne długi z tarapatami.Nie okłamał cię ani razu z tego co mówisz.Szukasz kochanie dziury w całym.Zmienił się przy tobie.Musisz odczekać.Odczekać i zobaczyć jak zareaguje.Skup  się teraz na karierze.Ta piosenka Your the Reason jest genialna.Tak trzymaj.Zobaczysz czy dalej będzie walczył czy odpuści.Jeżeli dalej cię kocha to nie odpuści bo ma potrzebę dalej walczyć.Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
-Dziękuje ,a co u ciebie.Masz jakiegoś?
-Nie ,u mnie po staremu.znajomi kilka imprez żadnego przystojniaka... :)No kochana muszę się zbierać.Może się kiedyś umówimy na kawę.
-Jasne.Papa.
-Śpij dobrze.
                                                                 ***
Zayn otworzył drzwi kopnięciem ,a one otworzyły się z hukiem.Przerwaliśmy im chyba w jakiejś imprezie.Pełno jakiś wymalowanych lal.Wszystkie napalone  tylko,że jedne ubrane ,a drugie pół nagie.Wszystkie zaczęły wybiegać piszcząc.Normalnie chciało mi się śmiać.Po chwili pojawiła się nasza konkurencja.Drudzy zaraz po nas dilerzy w Londynie,których mieliśmy dość.Zaczęliśmy się bić itd.Wszyscy leżeli na ziemi.Zacząłem ich liczyć czy to na pewno wszyscy.Było ich 5 , a w skład wchodziło ich 6.Zaczęliśmy się wszyscy rozglądać po mieszkaniu.Chłopaki poszli sprawdzać górę.Niall był w kuchni( jakoś mnie to nie dziwi),Liam sprawdzał wejście,a ja obserwowałem osoby ,które miały nie żyć.Wtedy ...
__________________________________________________________________________________
Kochani przepraszam was ,że taki krótki.Straciłam w połowie wenę.Muszę mieć czas ,żeby zregenerować siły.Dajcie mi dwa dni.Uroczyście przyrzekam ,że dnia 9.01.2014 roku dodam na tego oto bloga rozdział 21.Serdecznie wam dziękuje za komentarze i cierpliwość ,a także czytanie tego co zmieniło moje ,życie ( mówię o blogu) Kocham was i prosze nie zapomnijcie o nim.
haroholiczka <3 




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz