Listen Music
wtorek, 11 marca 2014
poniedziałek, 10 marca 2014
niedziela, 9 marca 2014
Rodział 71"Jakbym miała mało kłopotów..."
Ten rozdział znajdziecie na tym blogu
http://strachjestklamca.blogspot.com/2014/03/rozdzia-32jakbym-miaa-mao-kopotow.html
Rozdział 71=Rozdział 32
Zachęcam do czytania.Mam nadzieję,że wam się spodoba.
haroholiczka♥
http://strachjestklamca.blogspot.com/2014/03/rozdzia-32jakbym-miaa-mao-kopotow.html
Rozdział 71=Rozdział 32
Zachęcam do czytania.Mam nadzieję,że wam się spodoba.
haroholiczka♥
piątek, 7 marca 2014
BLOG-WAŻNA INFORMACJA
Kochani...tak jak mówiłam...zastanawiałam się ,czy ciąg dalszy z Jenny napisać na innym blogu.I tak doszłam do wniosku,że tak zrobię.Kolejne rozdziały znajdziecie pod tym adresem.http://strachjestklamca.blogspot.com/
czwartek, 6 marca 2014
Rozdział 70" Serce nie sługa,a może jednak..."
-Bo
jesteśmy gangsterami i zamieszani w jego sprawy.Gdyby jego zamknęli od
razu by wyszło ,że i my w tym siedzimy.My też byśmy poszli za kratki.
Wtedy drzwi od domu się otworzyły a w nich stał Harry.Wkurzony na maksa.
-Po co jej to kurwa mówisz?!Pojebało cię już całkowicie?!Widzę,że mamy zdrajcę!
-Uspokój się Harry-próbowałam go wyciszyć.Podeszłam do niego i wtedy wszystkiego pożałowałam jak jeszcze nigdy.Zadał mi najmocniejszy jaki tylko może być cios w policzek.Upadłam na ziemię.Zauważyli to chłopaki,którzy byli przed domem.Podbiegli do mnie.
-Mnie pojebało?!Co ty robisz?!Podnosisz rękę na kobietę?!I ty chcesz być ojc...!
-Zamknij się Horan! Już dość powiedziałeś!Chyba powinieneś odejść od nas raz na zawsze!
-Styles,kurwa nie jesteś tu szefem!-wydarł się Zayn kiedy już stałam na własnych siłach.
-Spokojnie.Skoro chce być szefem to niech będzie.Ale nie pozwolę się poniżać.-Niall wyszedł z domu i czekał na chłopaków.Postanowił się odciąć od Harry'ego.
-Co ty człowieku robisz?Zastanów się!
-Nie będziesz mnie pouczać suko!-po czym znów oberwałam.Upadłam znów na ziemię,a potem nie pamiętam nic prócz Zayna z łzami mówiącego:"Proszę nie...".Liamia i Louisa zdezorientowanych i Harry'ego z przerażeniem w oczach.Usłyszałam rozpaczliwy krzyk Nialla.
-Nieeee!Jenny nie!Harry morderco!Jenny proszę!
Wszystko zrobiło się zamazane,aż w końcu nie było niczego.Mnie chyba też nie.
***
Nie panowałem nad swoim ciałem.Miałem tak po raz pierwszy.Byłem strasznie wściekły.Nie miałem nad sobą władzy.Byłem zdezorientowany choć nie było tego widać.Czułem się strasznie psychicznie.Nie mogłem uwierzyć,że Amon porwał Jenny.Kiedy miałem wchodzić do domu usłyszałem jak Niall opowiada o wszystkim Jenn.I wtedy nie wiedziałem co się ze mną dzieje.Sytuacja potoczyła się tak szybko.Poczułem ,że wszyscy są przeciwko mnie.Że mogę liczyć tylko na siebie i u nikogo nie mam wsparcia.Kiedy uderzyłem Jen drugi raz uderzyła głową o stolik.Zayn ją złapał.Łzy mu napłynęły do oczu kiedy z jej głowy zaczęła sączyć się krew.Dopiero wtedy odzyskałem świadomość i kontrolę nad sobą.Chłopaki zadzwonili po karetkę.W przeciągu kilku minut przyjechała i zabrała Jenny do szpitala.Ja tam zostałem.Drzwi były otwarte na oścież ,a ja na środku domu i nie wiedziałem co zrobić.Jak ja mogłem tak postąpić?Co się ze mną kurwa dzieje?!Pojechałem do szpitala kiedy w końcu się otrząsnąłem.Wysiadłem z auta.Na korytarzu w szpitalu ,w pobliżu gdzie byli chłopaki znalazłem jakiegoś lekarza.
-Przepraszam,czy pan przyjmował Jenny Smitch?
Oczy wszystkich były zwrócone na mnie.
-Tak.A pan jest?
-Chłopakiem.
Lekarz przybrał poważną minę.Reszta też się w okół nas zebrała.Wszyscy czekaliśmy na istotne zdanie lekarza.
-...
Kochani mam nadzieję,że wam się podoba.Włożyłam w ten rozdział wszelkich starań i wydaje mi się,że z udanym rezultatem.Proszę was o szczere komentarze.
haroholiczka♥
-Po co jej to kurwa mówisz?!Pojebało cię już całkowicie?!Widzę,że mamy zdrajcę!
-Uspokój się Harry-próbowałam go wyciszyć.Podeszłam do niego i wtedy wszystkiego pożałowałam jak jeszcze nigdy.Zadał mi najmocniejszy jaki tylko może być cios w policzek.Upadłam na ziemię.Zauważyli to chłopaki,którzy byli przed domem.Podbiegli do mnie.
-Mnie pojebało?!Co ty robisz?!Podnosisz rękę na kobietę?!I ty chcesz być ojc...!
-Zamknij się Horan! Już dość powiedziałeś!Chyba powinieneś odejść od nas raz na zawsze!
-Styles,kurwa nie jesteś tu szefem!-wydarł się Zayn kiedy już stałam na własnych siłach.
-Spokojnie.Skoro chce być szefem to niech będzie.Ale nie pozwolę się poniżać.-Niall wyszedł z domu i czekał na chłopaków.Postanowił się odciąć od Harry'ego.
-Co ty człowieku robisz?Zastanów się!
-Nie będziesz mnie pouczać suko!-po czym znów oberwałam.Upadłam znów na ziemię,a potem nie pamiętam nic prócz Zayna z łzami mówiącego:"Proszę nie...".Liamia i Louisa zdezorientowanych i Harry'ego z przerażeniem w oczach.Usłyszałam rozpaczliwy krzyk Nialla.
-Nieeee!Jenny nie!Harry morderco!Jenny proszę!
Wszystko zrobiło się zamazane,aż w końcu nie było niczego.Mnie chyba też nie.
***
Nie panowałem nad swoim ciałem.Miałem tak po raz pierwszy.Byłem strasznie wściekły.Nie miałem nad sobą władzy.Byłem zdezorientowany choć nie było tego widać.Czułem się strasznie psychicznie.Nie mogłem uwierzyć,że Amon porwał Jenny.Kiedy miałem wchodzić do domu usłyszałem jak Niall opowiada o wszystkim Jenn.I wtedy nie wiedziałem co się ze mną dzieje.Sytuacja potoczyła się tak szybko.Poczułem ,że wszyscy są przeciwko mnie.Że mogę liczyć tylko na siebie i u nikogo nie mam wsparcia.Kiedy uderzyłem Jen drugi raz uderzyła głową o stolik.Zayn ją złapał.Łzy mu napłynęły do oczu kiedy z jej głowy zaczęła sączyć się krew.Dopiero wtedy odzyskałem świadomość i kontrolę nad sobą.Chłopaki zadzwonili po karetkę.W przeciągu kilku minut przyjechała i zabrała Jenny do szpitala.Ja tam zostałem.Drzwi były otwarte na oścież ,a ja na środku domu i nie wiedziałem co zrobić.Jak ja mogłem tak postąpić?Co się ze mną kurwa dzieje?!Pojechałem do szpitala kiedy w końcu się otrząsnąłem.Wysiadłem z auta.Na korytarzu w szpitalu ,w pobliżu gdzie byli chłopaki znalazłem jakiegoś lekarza.
-Przepraszam,czy pan przyjmował Jenny Smitch?
Oczy wszystkich były zwrócone na mnie.
-Tak.A pan jest?
-Chłopakiem.
Lekarz przybrał poważną minę.Reszta też się w okół nas zebrała.Wszyscy czekaliśmy na istotne zdanie lekarza.
-...
Kochani mam nadzieję,że wam się podoba.Włożyłam w ten rozdział wszelkich starań i wydaje mi się,że z udanym rezultatem.Proszę was o szczere komentarze.
haroholiczka♥
środa, 5 marca 2014
Rozdział 69 "Wybawca wilkiem"
Kiedy
już zamierzałam wracać i rozwiązać ten cały konflikt z Harrym raz na
zawsze,albo pozytywni,albo niepozytywnie,przed oczami miałam
ciemność...
***
Wsiadłem do auta i powoli przemierzałem ulice całego Londynu by znaleźć Jenny.Ale nigdzie jej nie było.Robiło się coraz ciemniej.Traciłem nadzieję.A przecież nadzieja umiera ostatnia.I kiedy ją tak traciłem z sekundy na sekundę coraz bardziej przed oczami pojawił mi się widok ,jak Jenny zostaje porwana i to wszystko przeze mnie.Zadzwoniłem po Nialla i chłopaków i poinformowałem o podejrzeniach.Rozmawiałem z Louisem,ale mówił za wszystkich i umówiliśmy się,że spotkamy się pod kryjówką Amona.Kiedy przyjechali Zayn był zdenerwowany i to poważnie.Wiedział ,że to przeze mnie i tak będzie już zawsze.Każda krzywda jaka się wydarzy Jenny będzie moją winą.Kiedy się rozstaniemy to dobrze,bo za bardzo cierpiała i zasłużyłem,a kiedy zrobi to jakiś inny frajer,to źle bo to przeze mnie,bo pozwoliłem jej odejść,czy jeszcze żyć i teraz jakiś inny się nad nią znęca.Ale wracając...
***
Kiedy się obudziłam ,miałam cały obraz zamazany.Kiedy jednak wyostrzyłam oczy ,wszystko było widać wyraźnie.Na przeciwko mnie opierając się o stół ,stał jakiś wysoki,dobrze zbudowany mężczyzna w masce.
-Na reszcie.Ileż można być nie przytomnym!
-Ja mogę tyle ile mi się podoba i nic z tym nie zrobisz.
-Nie bądź taka pewna.
-Nie złość się szczerość to podstawa.
-Jaka wyszczekana...
-W przeciwieństwie do ciebie ja mam bogate słownictwo i umiem się nim bronić.
-Nie wiem co Styles widzi w takiej pustej dziwce jak ty.
-Że co proszę?!Kto ?! I w kim?!
-Wyszczekana ,ale głucha.-zaśmiał się szyderczo.
-Przynajmniej nie jestem pojebanym dupkiem,który dostał ostro w dupę od życia i jak małe dziecko nie potrafi sobie z tym poradzić więc wyżywa się na innych.-powiedziałam z cwaniackim uśmiechem.Podszedł do mnie i spojrzał groźnie.Wziął za bluzkę i zaczął trząść mówiąc:
-Posłuchaj mnie suko,nic o mnie nie wiesz ,ani o życiu.Nie wiesz czy miałem ciężko czy nie.Więc łaskawie proszę zamknij się,bo inaczej będziemy gadać!
-Masz rację.Nie wiem czy miałeś ciężko ,ale ja nie tak powiedziałam.Powiedziałam,że dostałeś ostro w dupę i nie potrafisz sobie z tym poradzić.Biedaku czujesz się odrzucony...
-Tego też nie wiesz...
-Mylisz się.Nie wiedziałam,ale skoro się przy tym temacie tak denerwujesz i wypierasz tego więc to potwierdzasz.
Uderzył mnie w twarz.Spojrzał głęboko w oczy.
-Skończysz tak pyskować gnido?!
-Będę robiła co mi się podoba chuju.-zadał mi drugi cios i to mocniej.Fakt wkurzyłam go.Pożałowałam tego co mówiłam,ale nie zamierzam siedzieć cicho.Wtedy ten typek leżał na podłodze.Z nogi sączyła mu się krew.Odwróciłam twarz w kierunku drzwi.Stał tam Niall z bronią.Podbiegł do mnie i uwolnił oraz wyprowadził na zewnątrz.Reszta chłopaków zajęła się NIM.Nawet nie spojrzałam na Hazze,nie wiem w ogóle czy tam był.Nie interesowało mnie to.Wsiadłam do czarnego sportowego auta,a blondyn zawiózł mnie do domu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Uratowałeś mnie.
-O nie,nie,nie.-wypierał się.-po pierwsze to sama się uratowałaś,postawiłaś mu się i jeszcze żyjesz,a to połowa sukcesu.Po drugie to nie ja cię uratowałem tylko Harry.To on się zaczął martwić,że za długo cię nie ma.To on zadzwonił po nas byśmy mu pomogli bo z Am... bo z tym typkiem nie ma żartów.Gdyby nie on...
-Dobra skończ już!-jak na komendę się uciszył.-Jakie "Am"?Kto to był?
-Jenny ja...
-Niall,nie oszukujmy się.Od dawna wiem,że Harry coś knuje,że stał się agresywny,nie da sobie przemówić do rozsądku i gdzieś się wymyka,w tajemnicy rozmawia.Na prawdę myślisz ,że nie próbowałam od niego wyciągnąć wyjaśnień co się dzieje?!Poważnie myślisz ,że on mi powie?Jeżeli ty mi nie powiesz to nigdy się nie dowiem,a chyba powinnam bo zostałam porwana co nie?!
-Uhh.No dobra.To Amon.Największy diler na świecie.My jesteśmy największymi gangsterami w Londynie i trochę dalej.Kupowaliśmy od Amona towar gdy było ciężko ,albo musieliśmy go przemycać.Od zawsze miał nad nami władzę.To on wynajął Jennifer.Znudziło mu się życie w luksusach i spokój w innym życiu,więc postanowił trochę namieszać.Harry mu zagroził.Amon zaczął nas jakoś tak,jakby to powiedzieć nękać,nowe akcje,nowi ludzie do zabicia.Denerwował nas ,ale nie mieliśmy wyboru...
-Moment,poczekaj.Czyli zabiliście kolejnych niewinnych ludzi,bo on sobie tak zażyczył?
-Niestety tak.
-Czemu nie zgłosiliście tego na policję?
-Bo jesteśmy gangsterami i zamieszani w jego sprawy.Gdyby jego zamknęli od razu by wyszło ,że i my w tym siedzimy.My też byśmy poszli za kratki.
Wtedy drzwi od domu się otworzyły a w nich stał...
Kochani ,dla was dodałam jakoś ten rozdział.Przepraszam ,że taki nudny i oczywisty ,a przede wszystkim krótki.Mam nadzieję,że jutro będę miała więcej czasu.Proszę zrozumcie mnie i skomentujcie rozdział szczerze.CZYTASZ=KOMENTYJESZ
haroholiczka♥
***
Wsiadłem do auta i powoli przemierzałem ulice całego Londynu by znaleźć Jenny.Ale nigdzie jej nie było.Robiło się coraz ciemniej.Traciłem nadzieję.A przecież nadzieja umiera ostatnia.I kiedy ją tak traciłem z sekundy na sekundę coraz bardziej przed oczami pojawił mi się widok ,jak Jenny zostaje porwana i to wszystko przeze mnie.Zadzwoniłem po Nialla i chłopaków i poinformowałem o podejrzeniach.Rozmawiałem z Louisem,ale mówił za wszystkich i umówiliśmy się,że spotkamy się pod kryjówką Amona.Kiedy przyjechali Zayn był zdenerwowany i to poważnie.Wiedział ,że to przeze mnie i tak będzie już zawsze.Każda krzywda jaka się wydarzy Jenny będzie moją winą.Kiedy się rozstaniemy to dobrze,bo za bardzo cierpiała i zasłużyłem,a kiedy zrobi to jakiś inny frajer,to źle bo to przeze mnie,bo pozwoliłem jej odejść,czy jeszcze żyć i teraz jakiś inny się nad nią znęca.Ale wracając...
***
Kiedy się obudziłam ,miałam cały obraz zamazany.Kiedy jednak wyostrzyłam oczy ,wszystko było widać wyraźnie.Na przeciwko mnie opierając się o stół ,stał jakiś wysoki,dobrze zbudowany mężczyzna w masce.
-Na reszcie.Ileż można być nie przytomnym!
-Ja mogę tyle ile mi się podoba i nic z tym nie zrobisz.
-Nie bądź taka pewna.
-Nie złość się szczerość to podstawa.
-Jaka wyszczekana...
-W przeciwieństwie do ciebie ja mam bogate słownictwo i umiem się nim bronić.
-Nie wiem co Styles widzi w takiej pustej dziwce jak ty.
-Że co proszę?!Kto ?! I w kim?!
-Wyszczekana ,ale głucha.-zaśmiał się szyderczo.
-Przynajmniej nie jestem pojebanym dupkiem,który dostał ostro w dupę od życia i jak małe dziecko nie potrafi sobie z tym poradzić więc wyżywa się na innych.-powiedziałam z cwaniackim uśmiechem.Podszedł do mnie i spojrzał groźnie.Wziął za bluzkę i zaczął trząść mówiąc:
-Posłuchaj mnie suko,nic o mnie nie wiesz ,ani o życiu.Nie wiesz czy miałem ciężko czy nie.Więc łaskawie proszę zamknij się,bo inaczej będziemy gadać!
-Masz rację.Nie wiem czy miałeś ciężko ,ale ja nie tak powiedziałam.Powiedziałam,że dostałeś ostro w dupę i nie potrafisz sobie z tym poradzić.Biedaku czujesz się odrzucony...
-Tego też nie wiesz...
-Mylisz się.Nie wiedziałam,ale skoro się przy tym temacie tak denerwujesz i wypierasz tego więc to potwierdzasz.
Uderzył mnie w twarz.Spojrzał głęboko w oczy.
-Skończysz tak pyskować gnido?!
-Będę robiła co mi się podoba chuju.-zadał mi drugi cios i to mocniej.Fakt wkurzyłam go.Pożałowałam tego co mówiłam,ale nie zamierzam siedzieć cicho.Wtedy ten typek leżał na podłodze.Z nogi sączyła mu się krew.Odwróciłam twarz w kierunku drzwi.Stał tam Niall z bronią.Podbiegł do mnie i uwolnił oraz wyprowadził na zewnątrz.Reszta chłopaków zajęła się NIM.Nawet nie spojrzałam na Hazze,nie wiem w ogóle czy tam był.Nie interesowało mnie to.Wsiadłam do czarnego sportowego auta,a blondyn zawiózł mnie do domu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Uratowałeś mnie.
-O nie,nie,nie.-wypierał się.-po pierwsze to sama się uratowałaś,postawiłaś mu się i jeszcze żyjesz,a to połowa sukcesu.Po drugie to nie ja cię uratowałem tylko Harry.To on się zaczął martwić,że za długo cię nie ma.To on zadzwonił po nas byśmy mu pomogli bo z Am... bo z tym typkiem nie ma żartów.Gdyby nie on...
-Dobra skończ już!-jak na komendę się uciszył.-Jakie "Am"?Kto to był?
-Jenny ja...
-Niall,nie oszukujmy się.Od dawna wiem,że Harry coś knuje,że stał się agresywny,nie da sobie przemówić do rozsądku i gdzieś się wymyka,w tajemnicy rozmawia.Na prawdę myślisz ,że nie próbowałam od niego wyciągnąć wyjaśnień co się dzieje?!Poważnie myślisz ,że on mi powie?Jeżeli ty mi nie powiesz to nigdy się nie dowiem,a chyba powinnam bo zostałam porwana co nie?!
-Uhh.No dobra.To Amon.Największy diler na świecie.My jesteśmy największymi gangsterami w Londynie i trochę dalej.Kupowaliśmy od Amona towar gdy było ciężko ,albo musieliśmy go przemycać.Od zawsze miał nad nami władzę.To on wynajął Jennifer.Znudziło mu się życie w luksusach i spokój w innym życiu,więc postanowił trochę namieszać.Harry mu zagroził.Amon zaczął nas jakoś tak,jakby to powiedzieć nękać,nowe akcje,nowi ludzie do zabicia.Denerwował nas ,ale nie mieliśmy wyboru...
-Moment,poczekaj.Czyli zabiliście kolejnych niewinnych ludzi,bo on sobie tak zażyczył?
-Niestety tak.
-Czemu nie zgłosiliście tego na policję?
-Bo jesteśmy gangsterami i zamieszani w jego sprawy.Gdyby jego zamknęli od razu by wyszło ,że i my w tym siedzimy.My też byśmy poszli za kratki.
Wtedy drzwi od domu się otworzyły a w nich stał...
Kochani ,dla was dodałam jakoś ten rozdział.Przepraszam ,że taki nudny i oczywisty ,a przede wszystkim krótki.Mam nadzieję,że jutro będę miała więcej czasu.Proszę zrozumcie mnie i skomentujcie rozdział szczerze.CZYTASZ=KOMENTYJESZ
haroholiczka♥
wtorek, 4 marca 2014
Ważne!
KOCHANI!
Nie wiem czy jutro dodam rozdział z tego powodu,że mam dużo nauki,ale zapewniam ,że w czwartek w zamian dodam ,a jak mi się uda to dodam dwa.Proszę was sprawdzajcie czy są rozdziały,będę je również udostępnić na koncie Google+. Mam teraz dużo nauki i pracy związanej ze szkołą.Ale jeżeli tylko się nadarzy jakakolwiek okazja będę nadrabiała.Myślę też o tym,żeby rozdzielić blogi.Ten z Victorią od tego z Jenny.Piszcie co o tym sądzicie.Chodzi o to,że bym skopiowała te rozdziały z Jenny na innego bloga i tam go kontynuowała,ale i tak byłby ciągiem dalszym tego z Victorią.Chciałabym poznać wasze zdanie.I przepraszam za każdy dzień w jakim nie dodam rozdziału.Jeżeli bym miała zamiar zakończyć pisanie,powiadomię was o tym.Proszę o wyrozumiałość,wsparcie i wyrażanie własnego zdania.
haroholiczka♥
Nie wiem czy jutro dodam rozdział z tego powodu,że mam dużo nauki,ale zapewniam ,że w czwartek w zamian dodam ,a jak mi się uda to dodam dwa.Proszę was sprawdzajcie czy są rozdziały,będę je również udostępnić na koncie Google+. Mam teraz dużo nauki i pracy związanej ze szkołą.Ale jeżeli tylko się nadarzy jakakolwiek okazja będę nadrabiała.Myślę też o tym,żeby rozdzielić blogi.Ten z Victorią od tego z Jenny.Piszcie co o tym sądzicie.Chodzi o to,że bym skopiowała te rozdziały z Jenny na innego bloga i tam go kontynuowała,ale i tak byłby ciągiem dalszym tego z Victorią.Chciałabym poznać wasze zdanie.I przepraszam za każdy dzień w jakim nie dodam rozdziału.Jeżeli bym miała zamiar zakończyć pisanie,powiadomię was o tym.Proszę o wyrozumiałość,wsparcie i wyrażanie własnego zdania.
haroholiczka♥
Rozdział 68 "Powrót do rzeczywistości"
Nad ranem zaczęły przychodzić do Harry'ego esemesy.Zdenerwował się,zszedł na dół i wyżywał na czymś.Zwlekłam się z łóżka lekko wystraszona.Zeszłam na dół.Połowa domu była zdemolowana.Kiedy zeszłam ze schodów Harry wyszedł z domu znowu trzaskając drzwiami.O co tu chodzi?!Pobiegłam na górę,ubrałam się i od razu zabrałam za sprzątanie.Nie wiedział za co wziąć się najpierw.Cały czas nie rozumiem zachowania Harry'ego.Kiedy już zaczęłam sprzątać zadzwonił dzwonek do drzwi.Otworzyłam je,a w nich stał Niall.
-Jest Harry?-zapytał zdenerwowany.
-Nie wybiegł rano,najpierw robiąc mi zajęcie,żebym go czasem nie szukała.
-O czym ty mówisz?!
Otworzyłam szerzej drzwi i pokazał gestem ręki bajzel jaki zrobił Harry.
-Cholera!Nie dobrze!
-Czy wy mi powiecie o co chodzi?!!-ale blondyn był już daleko,daleko i mnie nie słyszał.Zamknęłam drzwi i z powrotem wzięłam się za sprzątanie.A zamiast być czyściej,było coraz brudniej.Rozbiłam talerze,większość rzeczy wywaliłam bo nie nadawały się kompletnie do niczego.Z kominka w salonie spadło zdjęcie.Szybka robiła się na pół co dzieliło mnie i Harry'ego.Wtedy pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach.Wtedy zdałam sobie sprawę z tego ,że ja i Harry na prawdę się oddalamy.To nie jest już ten sam Harry,ten sam związek i ta sama ja.Wszystko się zmieniło.I trzeba to przyznać.Kiedy tak stałam i patrzyłam się na zdjęcie z rozbitą szybką wszedł Harry.Nie popatrzyłam się na niego.Nie miałam ochoty patrzeć na tą parszywą gębę.Miałam go dość.Serdecznie dość.Tych jego humorków.Podszedł do mnie.Już chciał coś zrobić.
-Odjedź ode mnie.-powiedział bez uczuć nie odrywając wzroku od zdjęcia.Kolejne łzy ,nieproszone wydostały się z oczu.
-Ale kochanie o co chodzi?!
-O to!-podałam mu zdjęcie.-I nie mów na mnie kochanie!
-Nie rozumiem skarbie...przecież to nasze zdjęcie.
-Szybka pękła oddzielając nas.Czy ty nie widzisz ,że to się dzieje z nami?!Oddalamy się od siebie!
-Nie dramatyzuj.
-Harry k*rwa powiedz mi co to jest?!-powiedziałam wskazując na stan w jakim znajdował się nasz dom.-Gdzie ty do cholery byłeś?!Co to za telefony i esemesy w nocy i nad ranem?!
-Im człowiek mniej wie tym dłużej żyje.-powiedział z uśmiechem.
-Dobrze.Niech ci będzie,tak chcesz pogrywać?!Więc zacznij zabawę!Posprzątaj ten bałagan!
-Gdzie idziesz?!
-Im człowiek mniej wie,tym dłużej żyje!
Powiedziałam wychodząc.Poszłam na spacer.Świeciło słońce.Było ciepło.W ogóle nie było w tym roku śniegu,a z jesieni od razu zrobiła się wiosna.Chyba,że padał śnieg jak byliśmy na tej pieprzonej Majorce,która wszystko zniszczyła.Co ja pieprze?!Nic tego nie zniszczyło.To my od początku jetseśmy niedobrani.Jesteśmy chyba jedynym związkiem ,który tak na siebie trafił.
***
Usiadłem na sofie patrząc się na zdjęcie.Jenny miała racje.Oddalamy się,ale to wszystko przez Amona.Pieprzony idiota wpier**la się w nie swoje sprawy.Zadzwonił telefon.Odebrałem go.
N:Gdzie ty jesteś?!-usłyszałem głos Nialla w słuchawce.
H:W domu,a co.
N:Byłem u was,Jenny powiedziała,że wyszedłeś i tak przy okazji zrobiłeś super postępy!Gratuluję ci stary!Tak ją traktować kiedy chcesz zostać ojcem?!Powodzenia ci życzę.Bo faktycznie się zgodzi ,żeby dziecko miało ojca terrorystę,które ujawnia to w domu.
H:Nie jestem terrorystą...
N:Tylko gangsterem.Wszystko w porządku?!
H:Nie.Jenny wybiegła po naszej kłótni jak wróciłem do domu.
N:Chłopie co ty robisz?!
H:Dobra skończ mnie pouczać!
N:Więc dam ci radę.Nie strać jej debilu ,tak jak Victorię.Poszukaj jej i nie dopuść by ten dupek Amon się do niej dostał!Wiesz,że jest dalej niebezpieczny.
H:Masz rację.
***
Kiedy już zamierzałam wracać i rozwiązać ten cały konflikt z Harrym raz na zawsze,albo pozytywni,albo niepozytywnie,przed oczami miałam ciemność...
-Jest Harry?-zapytał zdenerwowany.
-Nie wybiegł rano,najpierw robiąc mi zajęcie,żebym go czasem nie szukała.
-O czym ty mówisz?!
Otworzyłam szerzej drzwi i pokazał gestem ręki bajzel jaki zrobił Harry.
-Cholera!Nie dobrze!
-Czy wy mi powiecie o co chodzi?!!-ale blondyn był już daleko,daleko i mnie nie słyszał.Zamknęłam drzwi i z powrotem wzięłam się za sprzątanie.A zamiast być czyściej,było coraz brudniej.Rozbiłam talerze,większość rzeczy wywaliłam bo nie nadawały się kompletnie do niczego.Z kominka w salonie spadło zdjęcie.Szybka robiła się na pół co dzieliło mnie i Harry'ego.Wtedy pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach.Wtedy zdałam sobie sprawę z tego ,że ja i Harry na prawdę się oddalamy.To nie jest już ten sam Harry,ten sam związek i ta sama ja.Wszystko się zmieniło.I trzeba to przyznać.Kiedy tak stałam i patrzyłam się na zdjęcie z rozbitą szybką wszedł Harry.Nie popatrzyłam się na niego.Nie miałam ochoty patrzeć na tą parszywą gębę.Miałam go dość.Serdecznie dość.Tych jego humorków.Podszedł do mnie.Już chciał coś zrobić.
-Odjedź ode mnie.-powiedział bez uczuć nie odrywając wzroku od zdjęcia.Kolejne łzy ,nieproszone wydostały się z oczu.
-Ale kochanie o co chodzi?!
-O to!-podałam mu zdjęcie.-I nie mów na mnie kochanie!
-Nie rozumiem skarbie...przecież to nasze zdjęcie.
-Szybka pękła oddzielając nas.Czy ty nie widzisz ,że to się dzieje z nami?!Oddalamy się od siebie!
-Nie dramatyzuj.
-Harry k*rwa powiedz mi co to jest?!-powiedziałam wskazując na stan w jakim znajdował się nasz dom.-Gdzie ty do cholery byłeś?!Co to za telefony i esemesy w nocy i nad ranem?!
-Im człowiek mniej wie tym dłużej żyje.-powiedział z uśmiechem.
-Dobrze.Niech ci będzie,tak chcesz pogrywać?!Więc zacznij zabawę!Posprzątaj ten bałagan!
-Gdzie idziesz?!
-Im człowiek mniej wie,tym dłużej żyje!
Powiedziałam wychodząc.Poszłam na spacer.Świeciło słońce.Było ciepło.W ogóle nie było w tym roku śniegu,a z jesieni od razu zrobiła się wiosna.Chyba,że padał śnieg jak byliśmy na tej pieprzonej Majorce,która wszystko zniszczyła.Co ja pieprze?!Nic tego nie zniszczyło.To my od początku jetseśmy niedobrani.Jesteśmy chyba jedynym związkiem ,który tak na siebie trafił.
***
Usiadłem na sofie patrząc się na zdjęcie.Jenny miała racje.Oddalamy się,ale to wszystko przez Amona.Pieprzony idiota wpier**la się w nie swoje sprawy.Zadzwonił telefon.Odebrałem go.
N:Gdzie ty jesteś?!-usłyszałem głos Nialla w słuchawce.
H:W domu,a co.
N:Byłem u was,Jenny powiedziała,że wyszedłeś i tak przy okazji zrobiłeś super postępy!Gratuluję ci stary!Tak ją traktować kiedy chcesz zostać ojcem?!Powodzenia ci życzę.Bo faktycznie się zgodzi ,żeby dziecko miało ojca terrorystę,które ujawnia to w domu.
H:Nie jestem terrorystą...
N:Tylko gangsterem.Wszystko w porządku?!
H:Nie.Jenny wybiegła po naszej kłótni jak wróciłem do domu.
N:Chłopie co ty robisz?!
H:Dobra skończ mnie pouczać!
N:Więc dam ci radę.Nie strać jej debilu ,tak jak Victorię.Poszukaj jej i nie dopuść by ten dupek Amon się do niej dostał!Wiesz,że jest dalej niebezpieczny.
H:Masz rację.
***
Kiedy już zamierzałam wracać i rozwiązać ten cały konflikt z Harrym raz na zawsze,albo pozytywni,albo niepozytywnie,przed oczami miałam ciemność...
poniedziałek, 3 marca 2014
Rozdział 67"Choć ten dzień niehc będzie wyjątkowy."
-Kto wychodzi za mąż?Przyznać się!Czemu ciocia Jan,nic o tym nie wie?
-TY wychodzisz za mąż!-krzyknęły chórem.
-Ale Harry mi się nie oświadczył...
-Co nie znaczy ,że tego nie zrobi-powiedziała Pezz.
-A co jeżeli nigdy nie wyjdę za mąż,za niego.
-To za innego.-odpowiedziała w skrócie El.
-A co jeśli nigdy nie wyjdę za mąż,albo przytyję i się w nią nie zmieszczę?
-To będziesz miała satysfakcję,że kupiłaś ją zawczasu i planowałaś tak piękną przyszłość właśnie w tej sukience.-zakończyła Dani-Nie marudź tylko chodź.
Weszłyśmy do sklepu.Pełno przepięknych sukien.Nie wiem co im strzeliło do głowy,ale w istocie poprawiło mi to humor.Ja to uważałam za jakąś zabawe,czy coś.Ale kiedy przymierzyłam tą sukienkę:
Dziewczyny były tak zachwycone,że musiałam ją od razu kupić i nie było żadnego "ale". Więc ją kupiłam.
-Zrewanżujecie mi się i ,na następny raz to ja wam wybieram sukienkę.-humor mi się poprawił.Wyszłyśmy z CH ,żeby odstawić sukienkę do domu i schować przed Hazzą ,żeby nie było przez 7 lat pecha,pójść coś zjeść,pójść na jakiś film do kina i wrócić wieczorem do domu.I tak zrobiłyśmy.Odstawiłyśmy sukienkę,na szczęście Harry'ego nie było.Poszłyśmy do Nando's coś z szamać.Kiedy Perrie poszła złożyć zamówienie ,ja zapatrzyłam się w okno i zobaczyłam Herry'ego z Zaynem,Liamem,Louisem ,ale nie było Nialla.Jakoś mnie to zdziwiło.Bo czemu miał by przede mną ukrywać wyjście z chłopakami,no i jak już wychodzą gdzieś to chodzą paczką,ale małymi grupkami.Nigdy nie było tak (nie licząc tego w w szpitalu bez Zayna),że jeden zostawał sam.Dyskutowali na jakiś bardzo zacięty temat i szli w kierunku CH ,tam skąd wróciłyśmy.Dziewczyny wyrwały mnie z zaniepokojonego myślenia.Później poszłyśmy na jakiś bardzo fajny film.Nie pamiętam do końca tytułu.I tak nam minął cały dzień.Całkiem przyjemnie nie licząc moich chwilowych zamyśleń.Spokojnym spacerkiem wróciłyśmy do domu.Zapaliłam światło i wszyscy wyskoczyli z ukrycia krzycząc "NIESPODZIANKA!". Byłam mile zaskoczona.Zapomniałam o własnych urodzinach.To dlatego,że nie obchodziłam ich.Prowadziłam wtedy zwykły dzień.Dom był udekorowany ,a na środku stał Harry z tortem i chłopaki szeroko uśmiechnięci.Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki.Zaczęła się impreza.Dawno tak nie było.Byli tam wszyscy moi znajomi.Prezenty były położone w naszej sypialni.Nie mogłam znaleźć jednej osoby.Ale po czasie wyłoniła się z tłumu i mój brat złożył mi życzenia.
-Więc to to miałeś do załatwienia?
-Tak.Musiałem mieć plan.
-Plan na co?
-Żeby dać ci prezent.Ale imprezę twój ksiąrze kopciuszku zorganizował.
-Dobrze wiedzieć.
Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj.Podziękujesz,ale nie mnie.
Wtedy podszedł do mnie Harry,a Luk odszedł.Szybka wymiana.Uśmiechnęłam się pod nosem.Nie wiem skąd Harry wytrzasnął DJ,ale okey.Nagle ktoś wykrzyczał,żebym zaśpiewała a reszta mu zawtórowała krzycząc:Jenny,Jenny.Więc zaśpiewałam piosenkę "Possibilities". Bardzo mi spodobała ,gdy śpiewał ją Luk na koncercie.Wszyscy zaczęli mi bić brawa. Zaczęła lecieć wolna piosenka i wszyscy zakochani zaczęli tańczyć przytulani do siebie.Harry wyciągnął do mnie rękę,ja podałam mu swoją i wyszliśmy na dwór.
Harry włączył romantyczną muzykę i zaczęliśmy tańczyć.Było to wspaniałe uczucie,mieć przy sobie kogoś takiego.
Kiedy skończyliśmy tańczyć usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść małą romantyczną kolację.
-Od kiedy stałeś się takim romantykiem?
-Sam nie wiem.Ale mam nadzieję,że ci się podoba.
-Podoba?Nie potrafię znaleźć słów ,aby to opisać.
Zaczęliśmy się śmiać z różnych rzeczy.Było wspaniale.Patrzyliśmy na gwiazdy i chciałam aby ta chwila nigdy nie minęła.Potem wróciliśmy do domu,a goście zamierzali już wychodzić.Po jakimś czasie wszyscy stali się tak zmęczeni,że impreza została zamknięta.Wtedy Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Zaczął całować i ściągać ubrania.Stał się zachłanny.
- Harry ja.. Wstydzę się.
- Nie musisz kochanie. Jesteś piękna.
Położył mnie delikatnie na pościeli nie przestając całować. Błądził rękami po moim ciele niczym wygłodniały tygrys. Zjeżdżał pocałunkami coraz niżej . Zamknęłam oczy i czekałam aż dojdzie na sam dół. Jednak nie zrobił tego. Wszedł we mnie powoli i delikatnie.Gdy byliśmy już wymęczeni położyliśmy się i wtuleni w siebie zasnęliśmy.Nad ranem zaczęły przychodzić do Hazzy esemesy.Zdenerwował się zszedł na dół na wyżywał się na czymś...
-TY wychodzisz za mąż!-krzyknęły chórem.
-Ale Harry mi się nie oświadczył...
-Co nie znaczy ,że tego nie zrobi-powiedziała Pezz.
-A co jeżeli nigdy nie wyjdę za mąż,za niego.
-To za innego.-odpowiedziała w skrócie El.
-A co jeśli nigdy nie wyjdę za mąż,albo przytyję i się w nią nie zmieszczę?
-To będziesz miała satysfakcję,że kupiłaś ją zawczasu i planowałaś tak piękną przyszłość właśnie w tej sukience.-zakończyła Dani-Nie marudź tylko chodź.
Weszłyśmy do sklepu.Pełno przepięknych sukien.Nie wiem co im strzeliło do głowy,ale w istocie poprawiło mi to humor.Ja to uważałam za jakąś zabawe,czy coś.Ale kiedy przymierzyłam tą sukienkę:
Dziewczyny były tak zachwycone,że musiałam ją od razu kupić i nie było żadnego "ale". Więc ją kupiłam.
-Zrewanżujecie mi się i ,na następny raz to ja wam wybieram sukienkę.-humor mi się poprawił.Wyszłyśmy z CH ,żeby odstawić sukienkę do domu i schować przed Hazzą ,żeby nie było przez 7 lat pecha,pójść coś zjeść,pójść na jakiś film do kina i wrócić wieczorem do domu.I tak zrobiłyśmy.Odstawiłyśmy sukienkę,na szczęście Harry'ego nie było.Poszłyśmy do Nando's coś z szamać.Kiedy Perrie poszła złożyć zamówienie ,ja zapatrzyłam się w okno i zobaczyłam Herry'ego z Zaynem,Liamem,Louisem ,ale nie było Nialla.Jakoś mnie to zdziwiło.Bo czemu miał by przede mną ukrywać wyjście z chłopakami,no i jak już wychodzą gdzieś to chodzą paczką,ale małymi grupkami.Nigdy nie było tak (nie licząc tego w w szpitalu bez Zayna),że jeden zostawał sam.Dyskutowali na jakiś bardzo zacięty temat i szli w kierunku CH ,tam skąd wróciłyśmy.Dziewczyny wyrwały mnie z zaniepokojonego myślenia.Później poszłyśmy na jakiś bardzo fajny film.Nie pamiętam do końca tytułu.I tak nam minął cały dzień.Całkiem przyjemnie nie licząc moich chwilowych zamyśleń.Spokojnym spacerkiem wróciłyśmy do domu.Zapaliłam światło i wszyscy wyskoczyli z ukrycia krzycząc "NIESPODZIANKA!". Byłam mile zaskoczona.Zapomniałam o własnych urodzinach.To dlatego,że nie obchodziłam ich.Prowadziłam wtedy zwykły dzień.Dom był udekorowany ,a na środku stał Harry z tortem i chłopaki szeroko uśmiechnięci.Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki.Zaczęła się impreza.Dawno tak nie było.Byli tam wszyscy moi znajomi.Prezenty były położone w naszej sypialni.Nie mogłam znaleźć jednej osoby.Ale po czasie wyłoniła się z tłumu i mój brat złożył mi życzenia.
-Więc to to miałeś do załatwienia?
-Tak.Musiałem mieć plan.
-Plan na co?
-Żeby dać ci prezent.Ale imprezę twój ksiąrze kopciuszku zorganizował.
-Dobrze wiedzieć.
Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj.Podziękujesz,ale nie mnie.
Wtedy podszedł do mnie Harry,a Luk odszedł.Szybka wymiana.Uśmiechnęłam się pod nosem.Nie wiem skąd Harry wytrzasnął DJ,ale okey.Nagle ktoś wykrzyczał,żebym zaśpiewała a reszta mu zawtórowała krzycząc:Jenny,Jenny.Więc zaśpiewałam piosenkę "Possibilities". Bardzo mi spodobała ,gdy śpiewał ją Luk na koncercie.Wszyscy zaczęli mi bić brawa. Zaczęła lecieć wolna piosenka i wszyscy zakochani zaczęli tańczyć przytulani do siebie.Harry wyciągnął do mnie rękę,ja podałam mu swoją i wyszliśmy na dwór.
Harry włączył romantyczną muzykę i zaczęliśmy tańczyć.Było to wspaniałe uczucie,mieć przy sobie kogoś takiego.
Kiedy skończyliśmy tańczyć usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść małą romantyczną kolację.
-Od kiedy stałeś się takim romantykiem?
-Sam nie wiem.Ale mam nadzieję,że ci się podoba.
-Podoba?Nie potrafię znaleźć słów ,aby to opisać.
Zaczęliśmy się śmiać z różnych rzeczy.Było wspaniale.Patrzyliśmy na gwiazdy i chciałam aby ta chwila nigdy nie minęła.Potem wróciliśmy do domu,a goście zamierzali już wychodzić.Po jakimś czasie wszyscy stali się tak zmęczeni,że impreza została zamknięta.Wtedy Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Zaczął całować i ściągać ubrania.Stał się zachłanny.
- Harry ja.. Wstydzę się.
- Nie musisz kochanie. Jesteś piękna.
Położył mnie delikatnie na pościeli nie przestając całować. Błądził rękami po moim ciele niczym wygłodniały tygrys. Zjeżdżał pocałunkami coraz niżej . Zamknęłam oczy i czekałam aż dojdzie na sam dół. Jednak nie zrobił tego. Wszedł we mnie powoli i delikatnie.Gdy byliśmy już wymęczeni położyliśmy się i wtuleni w siebie zasnęliśmy.Nad ranem zaczęły przychodzić do Hazzy esemesy.Zdenerwował się zszedł na dół na wyżywał się na czymś...
niedziela, 2 marca 2014
Rozdział 66"Kolejne podejrzenia."
Obudziłam
się rano.Harry'ego nie było przy mnie.Zeszłam na dół do kuchni się
czegoś napić i zobaczyłam tam "Pana Zmienne Humorki",który na mnie czekał.Podeszłam do niego.
-Dzień dobry.
-Hej.-wymusiłam sztuczny uśmiech.On wziął mnie na ręce i położył na blacie stołu i złączył w namiętnym pocałunku.
-Nie złość się już na mnie.
-A co z tego będę miała?-zapytałam z cwaniackim uśmiechem.On wziął mnie na ręce,tak bym oplatała go w pasie i zaniósł do sypialni i położył na łóżku.Zaczął całować po szyi,obojczyku,ale w pewnym momencie przerwał.
-Ubierz się , zaraz przyjdą Pezz,El i Dani.
-Po co?Nie możesz ty się mną zająć?
-Nie mogę.Zabiorą cię na zakupy.-powiedział z uśmiechem.Zszedł z powrotem do kuchni,a ja za nim.Zastanawiałam się czy zapytać się go ,gdzie był i kto do niego dzwonił.On ubrał się w ten czas do wyjścia.
-Ymmm...Harry?
-Tak?-zapytał troskliwym głosem.Po raz pierwszy do mnie użył takiego tonu.
-Kto do ciebie wczoraj dzwonił i gdzie byłeś?
Jego oczy i mina stała się gniewna,ale nie wiem czy na mnie czy na siebie był zły,że nie udało mu się dochować tajemnicy ,a ja coraz więcej wiem.Wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami.Wzdrygnęłam na to zachowanie.Wiem ,że dużo mnie ominęło.Gdyby nie wychodził na pewno by mnie pobił czy coś.Znów bylibyśmy skłóceni,ale znając go to i tak już jesteśmy.Nie rozumiem czemu on tak wszystko przede mną ukrywa.Od wczoraj jest jakiś inny.Poszłam do łazienki,zrobiłam lekki makijaż,włosy rozczesałam,a loki ułożyły się samoczynnie.Ubrałam jakiś ładny zestaw ,pogoda była bardzo ładna i było ciepło ,czekałam na dziewczyny.

Długo to nie potrwało.Ledwo co zeszłam na dół,a usłyszałam dzwonek do drzwi.Otworzyłam je i przywitałam się z przyjaciółkami.Szczerze nie byłam w dobrym nastroju.Dziewczyny ciągnęły mnie po różnych sklepach ,na różne zniżki.
-Matko ,patrz jaki ładny naszyjnik!-zachwycała się Pezz.
Istotnie był ładny.
-Tak bardzo.-lekko się uśmiechnęłam.
-Dziewczyny chodźcie usiąść.
Wypełniłyśmy polecenie Dani.
-Co jest Jenn?
-Nic,czemu?
-Cały czas się czymś zadręczasz i wymuszasz sztuczny na dodatek uśmiech.Powiedz.-zachęcała mnie Eleanor.
-Od wczoraj Harry jakoś dziwnie się zachowuje.Wyszedł gdzieś wczoraj w nocy.Stał się nerwowy i znów agresywny.Martwi mnie to i fakt,że coś przede mną ukrywa i to coś ważnego.
- Oj nie smuć się,wszystko się ułoży.Zobaczysz.Pasujecie do siebie.Każdy ma problemy.Nie ma związku bezproblemowego.Wy jesteście w związku idealnym,bo pomagacie sobie nawzajem.-pocieszała mnie Pezz,
-Ty jesteś w związku bezproblemowym.Nie kłócicie się z Zaynem.
-Oj kochana ,mówisz tak bo jeszcze nie widziałaś naszej kłótni.I radze ci,ciesz się.
-Jenny to nie dzień by się smucić.-ciągnęła dalej El.
-Pasujecie do siebie i to jest najważniejsze,że jesteście razem.Nie smuć się już i chodź...-dopowiedziała Dani i pociągnęły mnie wszystkie do dalszych zakupów.Zatrzymałyśmy się przy wystawie sukienek ślubnych.Byłam zaskoczona.
WIEM JAK CZĘSTO BĘDĘ DODAWAŁA KOMENTARZE,BO ZACZYNA MI SIĘ SZKOŁA.NIESTETY JUŻ MAM NADZIEJĘ,ŻE ROZDZIAŁ WAM SIĘ PODOBA.NASZŁA MNIE MAŁA WENA WIĘC PISZĘ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY.MAM NADZIEJĘ ,ŻE WAM SIĘ PODOBAJĄ.PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE.AHA I JESZCZE JEDNO.NIE WIEM JAK CZĘSTO BĘDĘ DODAWAŁA ROZDZIAŁY.NIESTETY ZACZYNA MI SIĘ SZKOŁA I JUŻ PO FERIACH,WIĘC PROSZĘ O WYROZUMIAŁOŚĆ.POSTARAM SIĘ DODAWAĆ REGULARNIE ALE JEST TEŻ OPCJA ,ŻE BĘDĄ KRÓTSZE.ZROZUMCIE.CZYTASZ=KOMENTUJESZ
haroholiczka♥
-Dzień dobry.
-Hej.-wymusiłam sztuczny uśmiech.On wziął mnie na ręce i położył na blacie stołu i złączył w namiętnym pocałunku.
![]() |
| Jenny i Harry |
-A co z tego będę miała?-zapytałam z cwaniackim uśmiechem.On wziął mnie na ręce,tak bym oplatała go w pasie i zaniósł do sypialni i położył na łóżku.Zaczął całować po szyi,obojczyku,ale w pewnym momencie przerwał.
-Ubierz się , zaraz przyjdą Pezz,El i Dani.
-Po co?Nie możesz ty się mną zająć?
-Nie mogę.Zabiorą cię na zakupy.-powiedział z uśmiechem.Zszedł z powrotem do kuchni,a ja za nim.Zastanawiałam się czy zapytać się go ,gdzie był i kto do niego dzwonił.On ubrał się w ten czas do wyjścia.
-Ymmm...Harry?
-Tak?-zapytał troskliwym głosem.Po raz pierwszy do mnie użył takiego tonu.
-Kto do ciebie wczoraj dzwonił i gdzie byłeś?
Jego oczy i mina stała się gniewna,ale nie wiem czy na mnie czy na siebie był zły,że nie udało mu się dochować tajemnicy ,a ja coraz więcej wiem.Wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami.Wzdrygnęłam na to zachowanie.Wiem ,że dużo mnie ominęło.Gdyby nie wychodził na pewno by mnie pobił czy coś.Znów bylibyśmy skłóceni,ale znając go to i tak już jesteśmy.Nie rozumiem czemu on tak wszystko przede mną ukrywa.Od wczoraj jest jakiś inny.Poszłam do łazienki,zrobiłam lekki makijaż,włosy rozczesałam,a loki ułożyły się samoczynnie.Ubrałam jakiś ładny zestaw ,pogoda była bardzo ładna i było ciepło ,czekałam na dziewczyny.
Długo to nie potrwało.Ledwo co zeszłam na dół,a usłyszałam dzwonek do drzwi.Otworzyłam je i przywitałam się z przyjaciółkami.Szczerze nie byłam w dobrym nastroju.Dziewczyny ciągnęły mnie po różnych sklepach ,na różne zniżki.
-Matko ,patrz jaki ładny naszyjnik!-zachwycała się Pezz.
Istotnie był ładny.
-Tak bardzo.-lekko się uśmiechnęłam.
-Dziewczyny chodźcie usiąść.
Wypełniłyśmy polecenie Dani.
-Co jest Jenn?
-Nic,czemu?
-Cały czas się czymś zadręczasz i wymuszasz sztuczny na dodatek uśmiech.Powiedz.-zachęcała mnie Eleanor.
-Od wczoraj Harry jakoś dziwnie się zachowuje.Wyszedł gdzieś wczoraj w nocy.Stał się nerwowy i znów agresywny.Martwi mnie to i fakt,że coś przede mną ukrywa i to coś ważnego.
- Oj nie smuć się,wszystko się ułoży.Zobaczysz.Pasujecie do siebie.Każdy ma problemy.Nie ma związku bezproblemowego.Wy jesteście w związku idealnym,bo pomagacie sobie nawzajem.-pocieszała mnie Pezz,
-Ty jesteś w związku bezproblemowym.Nie kłócicie się z Zaynem.
-Oj kochana ,mówisz tak bo jeszcze nie widziałaś naszej kłótni.I radze ci,ciesz się.
-Jenny to nie dzień by się smucić.-ciągnęła dalej El.
-Pasujecie do siebie i to jest najważniejsze,że jesteście razem.Nie smuć się już i chodź...-dopowiedziała Dani i pociągnęły mnie wszystkie do dalszych zakupów.Zatrzymałyśmy się przy wystawie sukienek ślubnych.Byłam zaskoczona.
WIEM JAK CZĘSTO BĘDĘ DODAWAŁA KOMENTARZE,BO ZACZYNA MI SIĘ SZKOŁA.NIESTETY JUŻ MAM NADZIEJĘ,ŻE ROZDZIAŁ WAM SIĘ PODOBA.NASZŁA MNIE MAŁA WENA WIĘC PISZĘ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY.MAM NADZIEJĘ ,ŻE WAM SIĘ PODOBAJĄ.PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE.AHA I JESZCZE JEDNO.NIE WIEM JAK CZĘSTO BĘDĘ DODAWAŁA ROZDZIAŁY.NIESTETY ZACZYNA MI SIĘ SZKOŁA I JUŻ PO FERIACH,WIĘC PROSZĘ O WYROZUMIAŁOŚĆ.POSTARAM SIĘ DODAWAĆ REGULARNIE ALE JEST TEŻ OPCJA ,ŻE BĘDĄ KRÓTSZE.ZROZUMCIE.CZYTASZ=KOMENTUJESZ
haroholiczka♥
piątek, 28 lutego 2014
Rozdział 65 "Czasu i czynów nie da się cofnąć"
Uszliśmy
kawałek ,a Harry zaczął coraz bardziej mnie obejmować ręką.Był coraz
bardziej nerwowy.Zaczął się jakoś obracać i dziwnie zachowywać.
-Harry co jest?
-Co?Nie ,nic.Czemu miało by coś być?
-Bo jesteś jakiś nerwowy...
-Wydaje ci się ,nie przejmuj się.
-No dobrze w takim razie kim był ten facet?
-Jaki facet?
-Harry skup się!Czy ty w ogóle wiesz,że ja do ciebie mówię?!
-Tak,tak.
Westchnęłam poirytowana.
-Harry do cholery!
-Oj siedź cicho!Nie teraz!
No zdziwiła mnie jego reakcja nie powiem.
-To ja lepiej pójdę.Skoro ci tak przeszkadzam.
Poszłam w drugim kierunku.Harry podbiegł do mnie.
-Jenny przepraszam.
Nie słuchałam go,szłam dalej.On znów do mnie podbiegł i złapał za przed ramię,odwracając.
-Harry,teraz mówię ci poważnie.W dupę sobie wsadź to przepraszam...
-Grzeczniej księżniczko,bo inaczej pogadamy...
-Bo co mi zrobisz?!Mieliśmy się zmienić!Ale nie mogę czekać w nieskończoność!Czekanie ,aż ty się zmienisz,to jak czekanie na deszcz w czasie suszy!Już wiem jaka jestem!Ja się odnalazłam!Wtedy jak tańczyliśmy w altanie.-ściszyłam głos-wtedy czułam się inna,sobą.Nie pozwolę,byś znów mnie zmienił!Jestem nie zależna.Nic mi nie możesz zrobić,więc łaskawie zostaw mnie!
-Mylisz się,a teraz chodź do domu,bo nie mam ochoty tu tak z tobą stać.
Zaczął mnie ciągnąć do domu,potem mnie objął w pasie,przez co nie miałam innego wyjścia i musiałam iść.Był silniejszy ode mnie.W domu nie było lepiej.Musiałam mu być posłuszna.Kurde co tu jest grane?Co tak na niego wpłynęło?Mam już dość jego humorków.A Luk mi wciska ,że to ja szukam powodów do kłótni.
-Harry powiesz mi kto to był?Olśnisz mnie wreszcie,a nie idiotę strugasz?!
-Dowiesz się kiedy będzie trzeba.
-Wal się!
Pobiegłam do pokoju.Mój ulubiony widok.Plac zabaw pełny dzieci.Jednak i teraz on nie mógł mi przynieść szczęścia.Dzieci nie było.Nie wiem skąd ,ale wziął mi się widok,że ja i Harry szczęśliwi ,w pogodną pogodę huśtamy na huśtawkach naszą córkę,a potem,że Harry huśta syna,a ja córkę.Uśmiechałam się,nie wiem czemu,ale nie mogłam przestać.Może dlatego,że wszyscy byliśmy szczęśliwi?Wszak nie ważne jaką drogą podążasz ,ważne z kim.Dzieci,były takie wesołe.Cieszyły się,że mają takich rodziców.Teraz czy ta wizja ukazuje coś co będzie,czy coś co chciałam zobaczyć?To rozmyślanie przerwał mi Harry,który przyszedł do pokoju.Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować,ale odsunęłam się.Nie było nie wiadomo jak późno,ale zeszła do kuchni,zrobiłam sobie kanapkę i zjadła, po czym poszłam do łazienki i się umyłam.Położyłam się do łóżka i długo nie mogłam zasnąć,patrzyłam w ciemną ścianę,ale Harry myślał,że śpię.Opierał się o framugę drzwi .W pewnym momencie zadzwonił do niego telefon,więc zszedł na dół,a po skończonej rozmowie wyszedł.Chwilę zastanawiałam się gdzie poszedł,ale w końcu odpuściłam.Obudziłam się rano.Harry'ego nie było przy mnie.Zeszłam na dół do kuchni się czegoś napić i zobaczyłam...
-Co?Nie ,nic.Czemu miało by coś być?
-Bo jesteś jakiś nerwowy...
-Wydaje ci się ,nie przejmuj się.
-No dobrze w takim razie kim był ten facet?
-Jaki facet?
-Harry skup się!Czy ty w ogóle wiesz,że ja do ciebie mówię?!
-Tak,tak.
Westchnęłam poirytowana.
-Harry do cholery!
-Oj siedź cicho!Nie teraz!
No zdziwiła mnie jego reakcja nie powiem.
-To ja lepiej pójdę.Skoro ci tak przeszkadzam.
Poszłam w drugim kierunku.Harry podbiegł do mnie.
-Jenny przepraszam.
Nie słuchałam go,szłam dalej.On znów do mnie podbiegł i złapał za przed ramię,odwracając.
-Harry,teraz mówię ci poważnie.W dupę sobie wsadź to przepraszam...
-Grzeczniej księżniczko,bo inaczej pogadamy...
-Bo co mi zrobisz?!Mieliśmy się zmienić!Ale nie mogę czekać w nieskończoność!Czekanie ,aż ty się zmienisz,to jak czekanie na deszcz w czasie suszy!Już wiem jaka jestem!Ja się odnalazłam!Wtedy jak tańczyliśmy w altanie.-ściszyłam głos-wtedy czułam się inna,sobą.Nie pozwolę,byś znów mnie zmienił!Jestem nie zależna.Nic mi nie możesz zrobić,więc łaskawie zostaw mnie!
-Mylisz się,a teraz chodź do domu,bo nie mam ochoty tu tak z tobą stać.
Zaczął mnie ciągnąć do domu,potem mnie objął w pasie,przez co nie miałam innego wyjścia i musiałam iść.Był silniejszy ode mnie.W domu nie było lepiej.Musiałam mu być posłuszna.Kurde co tu jest grane?Co tak na niego wpłynęło?Mam już dość jego humorków.A Luk mi wciska ,że to ja szukam powodów do kłótni.
-Harry powiesz mi kto to był?Olśnisz mnie wreszcie,a nie idiotę strugasz?!
-Dowiesz się kiedy będzie trzeba.
-Wal się!
Pobiegłam do pokoju.Mój ulubiony widok.Plac zabaw pełny dzieci.Jednak i teraz on nie mógł mi przynieść szczęścia.Dzieci nie było.Nie wiem skąd ,ale wziął mi się widok,że ja i Harry szczęśliwi ,w pogodną pogodę huśtamy na huśtawkach naszą córkę,a potem,że Harry huśta syna,a ja córkę.Uśmiechałam się,nie wiem czemu,ale nie mogłam przestać.Może dlatego,że wszyscy byliśmy szczęśliwi?Wszak nie ważne jaką drogą podążasz ,ważne z kim.Dzieci,były takie wesołe.Cieszyły się,że mają takich rodziców.Teraz czy ta wizja ukazuje coś co będzie,czy coś co chciałam zobaczyć?To rozmyślanie przerwał mi Harry,który przyszedł do pokoju.Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować,ale odsunęłam się.Nie było nie wiadomo jak późno,ale zeszła do kuchni,zrobiłam sobie kanapkę i zjadła, po czym poszłam do łazienki i się umyłam.Położyłam się do łóżka i długo nie mogłam zasnąć,patrzyłam w ciemną ścianę,ale Harry myślał,że śpię.Opierał się o framugę drzwi .W pewnym momencie zadzwonił do niego telefon,więc zszedł na dół,a po skończonej rozmowie wyszedł.Chwilę zastanawiałam się gdzie poszedł,ale w końcu odpuściłam.Obudziłam się rano.Harry'ego nie było przy mnie.Zeszłam na dół do kuchni się czegoś napić i zobaczyłam...
czwartek, 27 lutego 2014
Rozdział 64 "Niepokojąco inny"
Kiedy
byliśmy już w domu,postanowiliśmy się przejść do chłopaków.Miałam cichą
nadzieję,że Harry i Zayn w końcu się pogodzą.Kiedy szliśmy ulicami
zauważyliśmy Zayna i jakiegoś faceta.Czułam jak mięśnie Hazzy napinają się.Spojrzałam na niego przerażona i zmieszana.
-Poczekaj tu.-syknął na mnie.Podszedł do nich i popchnął tego faceta.Zayn pozbierał się jakoś i podszedł do mnie.
-Chodź z tond,nie powinnaś teraz tu być.
Szłam z Zayn'em w kierunku ich domu.Był poobijany i niezbyt dobrze się czuł.
-Zayn,kto to był?-zapytałam kiedy mulant już siedział w salonie.
-Myślę,że to Harry powinien ci powiedzieć.
-Czemu się z nim nie pogodzisz?
-Nie potrafię mu wybaczyć za to co ci zrobił.-do salonu weszła reszta chłopaków,ale nic nie mówili.
-Zayn przejrzyj na oczy,człowieku.Czy ty nie widzisz,że on żałuje i chce się zmienić?Czy ty na prawdę nie doceniasz tego,że się o was martwi i że przed chwilą uratował ci dupę?
-Nie prosiłem go o to!Dobra?!Jenny kocham cię jak siostrę i nie wybaczyłbym ci gdyby coś ci się stało.A ten pieprzony zasrany dupek o mało co cię nie zabił!To ja tam o mało co zawału nie dostałem gdy cię operowali!Jasne?!Nie zasługuje na wybaczenie!Nie wierzę już mu.
-Ale nic mi nie jest tak?-Złapałam jego twarz w dłonie i spojrzałam w głąb oczu-byliście braćmi,nie pozwól ,żeby przez coś co się nie wydarzyło,żeby przez historię zniszczyć coś tak pięknego.Zayn wasza piątka mogła by skoczyć za sobą w ogień.Spróbuj mu wybaczyć.
-Ale ten dupek...
-Żałuje?
Głośno westchnął.Ja zsunęłam dłonie na jego.Usłyszałam dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć.
-Wejdź Harry.
Wpuściłam go do środka po czym zwróciłam się do chłopaków.
-Chodźcie,myślę,że mają coś do obgadania.-spojrzałam na zamyślonego Zayn'a.-A i Zayn jak skończycie,a na prawdę nie śpieszcie się,to przyjdź do mnie do pokoju.-
po czym zniknęłam za ścianą.Chłopaki wszyscy poszli za mną do pokoju loczka.
-Co tam się wydarzyło?
-Szłam z Harrym do was i zobaczyliśmy Zayna i jakiegoś faceta.Więc Harry tam poszedł im przerwać nie wiem kim on był a podejrzewam po waszych minach ,że wy wiecie ,ale nie powiecie.-oni spojrzeli po sobie zmieszani i lekko wystraszeni.
-Uwierz,że lepiej będzie jeżeli Harry ci to powie.
Wtedy do pokoju wszedł Zayn,a chłopaki zeszli do Hazzy.
-Zatrzymajcie go tam.
-Zayn tak teraz całkiem na poważnie nic ci nie jest.
-Nie.
-Ściągaj koszulkę,opatrzę cię.
Posłusznie wykonał moje polecenie.Usiadł opierając się o łóżko.Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej apteczkę,kiedy odwróciłam się do mulanta i zobaczyłam go,z wrażenia przystanęłam."Matko,czy każdy znich jest tak bosko zbudowany?Idiotko nie zakochuj się w pierwszym lepszym,masz Hazze."Karciłam cię w myślach.Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeczyszczać rany Zayna.Usłyszałam chrząkanie.Podniosłam wzrok ,a w drzwiach zobaczyłam Harry'ego ze wzrokiem mordercy.Opierał się o framugę drzwi i miał cwaniacki uśmiech.Zaopatrzyłam Zayna w opatrunek.
-Dzięki Jen,jesteś wielka.
-Nie ma sprawy bracie.-powiedziałam z żartem chowając apteczkę i siadając na łóżko.
-Pogodziliście się wreszcie?
-Można tak powiedzieć.
-Wracamy do domu?
-A chcesz?
Pokiwałam twierdząco głową z niewyraźną miną.Wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z domu krokiem tanecznym.

Uszliśmy kawałek ,a Harry zaczął coraz bardziej mnie obejmować ręką.Był coraz bardziej nerwowy.Zaczął się jakoś obracać i dziwnie zachowywać.
-Harry co jest?
Kochani!Mam nadzieję ,że wam się podoba.Nie wiem czy jutro dodam rozdział,ale postaram się.Sprawdzajcie do popołudnia :) Mam nadzieję ,że wam się podoba.Proszę o komentarze.
haroholiczka♥
-Poczekaj tu.-syknął na mnie.Podszedł do nich i popchnął tego faceta.Zayn pozbierał się jakoś i podszedł do mnie.
-Chodź z tond,nie powinnaś teraz tu być.
Szłam z Zayn'em w kierunku ich domu.Był poobijany i niezbyt dobrze się czuł.
-Zayn,kto to był?-zapytałam kiedy mulant już siedział w salonie.
-Myślę,że to Harry powinien ci powiedzieć.
-Czemu się z nim nie pogodzisz?
-Nie potrafię mu wybaczyć za to co ci zrobił.-do salonu weszła reszta chłopaków,ale nic nie mówili.
-Zayn przejrzyj na oczy,człowieku.Czy ty nie widzisz,że on żałuje i chce się zmienić?Czy ty na prawdę nie doceniasz tego,że się o was martwi i że przed chwilą uratował ci dupę?
-Nie prosiłem go o to!Dobra?!Jenny kocham cię jak siostrę i nie wybaczyłbym ci gdyby coś ci się stało.A ten pieprzony zasrany dupek o mało co cię nie zabił!To ja tam o mało co zawału nie dostałem gdy cię operowali!Jasne?!Nie zasługuje na wybaczenie!Nie wierzę już mu.
-Ale nic mi nie jest tak?-Złapałam jego twarz w dłonie i spojrzałam w głąb oczu-byliście braćmi,nie pozwól ,żeby przez coś co się nie wydarzyło,żeby przez historię zniszczyć coś tak pięknego.Zayn wasza piątka mogła by skoczyć za sobą w ogień.Spróbuj mu wybaczyć.
-Ale ten dupek...
-Żałuje?
Głośno westchnął.Ja zsunęłam dłonie na jego.Usłyszałam dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć.
-Wejdź Harry.
Wpuściłam go do środka po czym zwróciłam się do chłopaków.
-Chodźcie,myślę,że mają coś do obgadania.-spojrzałam na zamyślonego Zayn'a.-A i Zayn jak skończycie,a na prawdę nie śpieszcie się,to przyjdź do mnie do pokoju.-
po czym zniknęłam za ścianą.Chłopaki wszyscy poszli za mną do pokoju loczka.
-Co tam się wydarzyło?
-Szłam z Harrym do was i zobaczyliśmy Zayna i jakiegoś faceta.Więc Harry tam poszedł im przerwać nie wiem kim on był a podejrzewam po waszych minach ,że wy wiecie ,ale nie powiecie.-oni spojrzeli po sobie zmieszani i lekko wystraszeni.
-Uwierz,że lepiej będzie jeżeli Harry ci to powie.
Wtedy do pokoju wszedł Zayn,a chłopaki zeszli do Hazzy.
-Zatrzymajcie go tam.
-Zayn tak teraz całkiem na poważnie nic ci nie jest.
-Nie.
-Ściągaj koszulkę,opatrzę cię.
Posłusznie wykonał moje polecenie.Usiadł opierając się o łóżko.Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej apteczkę,kiedy odwróciłam się do mulanta i zobaczyłam go,z wrażenia przystanęłam."Matko,czy każdy znich jest tak bosko zbudowany?Idiotko nie zakochuj się w pierwszym lepszym,masz Hazze."Karciłam cię w myślach.Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeczyszczać rany Zayna.Usłyszałam chrząkanie.Podniosłam wzrok ,a w drzwiach zobaczyłam Harry'ego ze wzrokiem mordercy.Opierał się o framugę drzwi i miał cwaniacki uśmiech.Zaopatrzyłam Zayna w opatrunek.
-Dzięki Jen,jesteś wielka.
-Nie ma sprawy bracie.-powiedziałam z żartem chowając apteczkę i siadając na łóżko.
-Pogodziliście się wreszcie?
-Można tak powiedzieć.
-Wracamy do domu?
-A chcesz?
Pokiwałam twierdząco głową z niewyraźną miną.Wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z domu krokiem tanecznym.
Uszliśmy kawałek ,a Harry zaczął coraz bardziej mnie obejmować ręką.Był coraz bardziej nerwowy.Zaczął się jakoś obracać i dziwnie zachowywać.
-Harry co jest?
Kochani!Mam nadzieję ,że wam się podoba.Nie wiem czy jutro dodam rozdział,ale postaram się.Sprawdzajcie do popołudnia :) Mam nadzieję ,że wam się podoba.Proszę o komentarze.
haroholiczka♥
Rozdział 63 "Jak odzyskać,to wszystko"
-Ale Harry.Nie mogę wyjechać.Dopiero co się wprowadziłam i Luk-pokazałam na niego-przecież,nie mogę się tak co chwilę przeprowadzać.A co z naszym domem?A nasz duet?
-Zrobilibyście karierę w Anglii.
-Nie.Nie mogę.Jestem dla ciebie samym problemem.Skończmy to może raz na zawsze.
-Jenny,nie po to tu przyjechałem,groziłem Amonowi i obraziłem Jennifer,żeby się poddać i tak po prostu o tobie zapomnieć.To nie możliwe,jeszcze tego nie rozumiesz?!
-Nie,nie rozumiem,a może nie chcę zrozumieć?!Nie wiem.Niczego nie wiem.Nie jestem sobą rozumiesz?!Jeżeli kochasz mnie taką jaka jestem to poszukaj dziewczyny,która się tak zachowuje.Zmieniłeś mnie.Nie jestem taka jak teraz!Odejdź.
Poszłam do auta i czekałam na Luka.

Przyszedł po chwili.
-Mała co jest?
-Udajesz czy na prawdę nie wiesz?!
-Sory.
-Nie to ja przepraszam.Po prostu kocham go,ale jestem samym problemem.
-Czy ty nie widzisz,że on cię kocha?
-A czy ty nie rozumiesz ,że nie chcę się z nim znowu kłócić?!
-Jenny...A może właśnie chcesz się z nim kłócić?Może to ty szukasz powodu do kłótni?
-Czy ty siebie słyszysz?!Ja go kocham Luk!Oddam wszystko żebyśmy byli szczęśliwi,ale to nie realne!
-Czemu?
-Bo pobił mnie tak,że o mało co nie umarłam,ma czarne interesy,ma huśtawkę nastroju i jeszcze ta akcja z dzieckiem,co jeszcze?!Ojciec umarł,mama już dawno,jestem sama!Nie mam nikogo!Nie radzę już sobie z problemami!-powiedziałam znów wybuchając płaczem.
-Mówisz ,że nie jesteś sobą,więc daj Harry'emu szansę by odnalazł ciebie.Mamy dużo czasu do kolejnego koncertu.Mogę cię nakierować.
-Luk to nie ma sensu.-powiedziałam patrząc na Harry'ego ,który stał na parkingu mając cień szansy,że jego wysiłek nie pójdzie na marne.
-To spraw ,żeby miało sens.Jenny na litość boską jesteś mądrą,odważną i zabawną dziewczyną,która zawsze wie czego chce.Pozwól sobie pomóc,swojemu szczęściu.
-Za to ty nic się nie zmieniłeś.Nadal jesteś denerwująco opiekuńczym moim starszym bratem.
-No idź już.
Wysiadłam z auta.Łzy już dawno wyschły.
-Chcesz zacząć od nowa?-zapytał.
-A jak to się robi?
-Cześć jestem Harry.Widziałem cię na koncercie.Masz wspaniały głos.
-Hej.Jestem Jenny.Miło mi to słyszeć.
Na jego ustach zagościł słodki uśmiech.
-Mogę cię gdzieś zabrać?

-Skoro chcesz.
Podeszłam do auta Luka i powiedziałam mu ,że idę z Harrym się przejść.
-Tylko uważaj młoda na siebie.-powiedział podając mi żakiet słusznie na porę roku.
-Dobrze duży bracie.
Po czym odeszłam do Harry'ego.
-Gdzie zamierzasz mnie zabrać?
-To niespodzianka.
Wyciągnął z kieszeni kurtki bandanę i zawiązał mi oczy.
-No nie wiem,mogę ci ufać?
-Możesz.-wyszeptał mi do ucha,a moje ciało przeszedł dreszcz.Znów czułam jego zapach,jego ciepło.Prowadził mnie ostrożnie uważając na mnie i każdy mój ruch.Bardzo się przy tym uśmialiśmy.Lubiłam takie momenty.Po pewnym czasie stanęliśmy w miejscu.
-Już mogę ściągnąć opaskę?
Wtedy moim oczom ukazał się przepiękny widok.
Ukłonił się,wyciągnął dłoń w moim kierunku i zapytał:
-Czy mogę prosić panią do tańca.
Podałam mu dłoń i zaczęliśmy tańczyć.Na naszych twarzach pojawiał się przepiękny delikatny uśmiech.Patrzyliśmy sobie w oczy.Było to niesamowite uczucie.Dawno między nami nie było tak wspaniale.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytałam z ciekawości.
-Spotykałem się tu w dzieciństwie z moim kuzynem.
-Masz w Polsce kuzyna?Poważnie?A znasz polski?
-Nie.On też pochodził z Anglii i przeprowadził się tu z matką by studiować.Jenny...
-Tak?
-Czy ... czy ty chcesz wyjechać?
Uśmiech z mojej twarzy znikł.Nie wiedziałam co powiedzieć.Stęskniłam się za tymi miejscami,za tym krajem.Kocham Polskę mimo wszystko.Mam tu tyle wspomnieć,ale wiem,że Harry sobie tu nie poradzie,a że go kocham i chce z nim być ,więc zgodziłam się na ten wyjazd.
-Jenny...?
-Wyjadę bo cię kocham.
-Nie chcę ,żebyś dla mnie rezygnowała z czegoś co jest dla ciebie ważne.
-Ty jesteś dla mnie ważny.
-Nie musisz dla mnie wyjeżdżać.
-Nie poradzisz sobie w Polsce,a nie chcę się z tobą rozstawać,a ... ten wyjazd może wpłynąć na karierę Luka.Jest więcej za niż przeciw.Kiedy mamy lot?
-Jutro ,po południu.
-Nie jestem spakowana.
-Twój brat pojechał do domu,a wie,że jutro lecimy.Pakuje was.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem.
-Widziałem w telewizji reklamę koncertu.Więc przyleciałem.
Wróciliśmy do domu.Było już późno,a Luk już spał.Wzięłam prysznic i weszłam do pokoju.Harry leżał na łóżku.
-Chcesz wziąć prysznic?
-Nie dzięki.To gdzie mam spać?
-Tu,chyba,że nie chcesz?
-Ale,że tu w tym miejscu.
-Tak,tylko,że nie tak na środku i pod kołdrą.Pasuje?
Na to zdanie uśmiechnął się słodko ukazując swoje dołeczki.Uznałam to jako odpowiedź.Położyłam się,a on się rozebrał do bokserek i położył koło mnie ,przytulając.Spało mi się na prawdę dobrze.Następnego dnia obudziłam się o 8.Co dla mnie był szok nad szokiem.Leżało mi się tak wspaniale,że nie miałam ochoty wstawać,ale nie potrafię jakoś długo leżeć bezczynnie.Wydostałam się z łóżka najciszej i najdelikatniej jak to tylko możliwe.Ubrałam na siebie moją ulubioną na poranki i wieczory za dużą koszulę ,a włosy zostawiłam w nieładzie.Zeszłam do kuchni zrobić śniadanie.W pewnym momencie poczułam dotyk na swojej talii i oddech na szyi,a uśmiech mimowolnie zagościł na mojej twarzy.
-Przepięknie wyglądasz w tej koszuli.-wyszeptał mi do ucha.
-Szybko wstałeś-powiedziałam nie przerywając swojej czynności.
-To dobrze czy źle?
-Nie wiem.
-Dobry wszystkim.-do kuchni wszedł Luk.
-Cześć duży ,starszy bracie.
-Przeszkodziłem w czymś?
Wtedy odwróciłam się i zauważyłam dopiero teraz,że Harry nie ma koszulki,ma idealnie umięśniony tors i kocham go na zabój.Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową na "nie" w odpowiedzi Lukowi.
-Chodźcie śniadanie gotowe.
-A ty nie jesz?-zapytali równocześnie.
-Nie jestem głodna.
Poszłam na górę ,wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki się odświeżyć.Ubrałam sweter i rurki.

Weszłam do pokoju i podeszłam do okna chwilę patrząc się na widok ,a mianowicie plac zabaw,pełnym dzieci.Lubiłam dzieci i chciałam w przyszłości mieć szczęśliwą rodzinę.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam nie odrywając wzroku.
-Co robisz?-usłyszałam głos brata.
-Zastanawiam się czy to dobra decyzja.
-Żeby wyjechać.
-Tak.
-Czas pokaże.-pocałował mnie w tył głowy i wyszedł.Ale spokoju nie miałam.Przyszedł Harry i przytulił mnie od tyłu patrząc razem ze mną na dzieci.
-Chciałabyś mieć kiedyś dzieci?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Może.Nie wiem.Na pewno nie teraz.Chce pójść do szkoły i ją skończyć,nie wiem czy ten zespół z Lukiem to dobry pomysł i czy prędzej czy później się nie rozleci.Nie dla mnie koncerty.Chcę poznać siebie i ciebie jaki jesteś na prawdę.Co kryje ta agresja i codzienna maska złości?Chce do tego dojść.
Reszta dnia minęła nam spokojnie.Luk odwiózł nas na lotnisko i powiedział,że ma jeszcze coś do załatwienie więc dzisiaj nie przyleci.Odprawa i lot,kiedy byliśmy w zgodzie z Harrym minęła nam bardzo szypko.Cały czas się śmialiśmy.Kiedy byliśmy już w domu,postanowiliśmy się przejść do chłopaków.Miałam cichą nadzieję,że Harry i Zayn w końcu się pogodzą.Kiedy szliśmy ulicami zauważyliśmy ...
Mam nadzieję ,że rozdział wam się podoba.Naszła mnie wena,która szybko się może skończyć,ale naszła mnie i zaczynam pisać trochę dłuższe rozdziały.Mam nadzieję,że nie zrezygnujecie z mojego bloga.
-Mała co jest?
-Udajesz czy na prawdę nie wiesz?!
-Sory.
-Nie to ja przepraszam.Po prostu kocham go,ale jestem samym problemem.
-Czy ty nie widzisz,że on cię kocha?
-A czy ty nie rozumiesz ,że nie chcę się z nim znowu kłócić?!
-Jenny...A może właśnie chcesz się z nim kłócić?Może to ty szukasz powodu do kłótni?
-Czy ty siebie słyszysz?!Ja go kocham Luk!Oddam wszystko żebyśmy byli szczęśliwi,ale to nie realne!
-Czemu?
-Bo pobił mnie tak,że o mało co nie umarłam,ma czarne interesy,ma huśtawkę nastroju i jeszcze ta akcja z dzieckiem,co jeszcze?!Ojciec umarł,mama już dawno,jestem sama!Nie mam nikogo!Nie radzę już sobie z problemami!-powiedziałam znów wybuchając płaczem.
-Mówisz ,że nie jesteś sobą,więc daj Harry'emu szansę by odnalazł ciebie.Mamy dużo czasu do kolejnego koncertu.Mogę cię nakierować.
-Luk to nie ma sensu.-powiedziałam patrząc na Harry'ego ,który stał na parkingu mając cień szansy,że jego wysiłek nie pójdzie na marne.
-To spraw ,żeby miało sens.Jenny na litość boską jesteś mądrą,odważną i zabawną dziewczyną,która zawsze wie czego chce.Pozwól sobie pomóc,swojemu szczęściu.
-Za to ty nic się nie zmieniłeś.Nadal jesteś denerwująco opiekuńczym moim starszym bratem.
-No idź już.
Wysiadłam z auta.Łzy już dawno wyschły.
-Chcesz zacząć od nowa?-zapytał.
-A jak to się robi?
-Cześć jestem Harry.Widziałem cię na koncercie.Masz wspaniały głos.
-Hej.Jestem Jenny.Miło mi to słyszeć.
Na jego ustach zagościł słodki uśmiech.
-Mogę cię gdzieś zabrać?
-Skoro chcesz.
Podeszłam do auta Luka i powiedziałam mu ,że idę z Harrym się przejść.
-Tylko uważaj młoda na siebie.-powiedział podając mi żakiet słusznie na porę roku.
-Dobrze duży bracie.
Po czym odeszłam do Harry'ego.
-Gdzie zamierzasz mnie zabrać?
-To niespodzianka.
Wyciągnął z kieszeni kurtki bandanę i zawiązał mi oczy.
-No nie wiem,mogę ci ufać?
-Możesz.-wyszeptał mi do ucha,a moje ciało przeszedł dreszcz.Znów czułam jego zapach,jego ciepło.Prowadził mnie ostrożnie uważając na mnie i każdy mój ruch.Bardzo się przy tym uśmialiśmy.Lubiłam takie momenty.Po pewnym czasie stanęliśmy w miejscu.
-Już mogę ściągnąć opaskę?
Wtedy moim oczom ukazał się przepiękny widok.
Ukłonił się,wyciągnął dłoń w moim kierunku i zapytał:
-Czy mogę prosić panią do tańca.
Podałam mu dłoń i zaczęliśmy tańczyć.Na naszych twarzach pojawiał się przepiękny delikatny uśmiech.Patrzyliśmy sobie w oczy.Było to niesamowite uczucie.Dawno między nami nie było tak wspaniale.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytałam z ciekawości.
-Spotykałem się tu w dzieciństwie z moim kuzynem.
-Masz w Polsce kuzyna?Poważnie?A znasz polski?
-Nie.On też pochodził z Anglii i przeprowadził się tu z matką by studiować.Jenny...
-Tak?
-Czy ... czy ty chcesz wyjechać?
Uśmiech z mojej twarzy znikł.Nie wiedziałam co powiedzieć.Stęskniłam się za tymi miejscami,za tym krajem.Kocham Polskę mimo wszystko.Mam tu tyle wspomnieć,ale wiem,że Harry sobie tu nie poradzie,a że go kocham i chce z nim być ,więc zgodziłam się na ten wyjazd.
-Jenny...?
-Wyjadę bo cię kocham.
-Nie chcę ,żebyś dla mnie rezygnowała z czegoś co jest dla ciebie ważne.
-Ty jesteś dla mnie ważny.
-Nie musisz dla mnie wyjeżdżać.
-Nie poradzisz sobie w Polsce,a nie chcę się z tobą rozstawać,a ... ten wyjazd może wpłynąć na karierę Luka.Jest więcej za niż przeciw.Kiedy mamy lot?
-Jutro ,po południu.
-Nie jestem spakowana.
-Twój brat pojechał do domu,a wie,że jutro lecimy.Pakuje was.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem.
-Widziałem w telewizji reklamę koncertu.Więc przyleciałem.
Wróciliśmy do domu.Było już późno,a Luk już spał.Wzięłam prysznic i weszłam do pokoju.Harry leżał na łóżku.
-Chcesz wziąć prysznic?
-Nie dzięki.To gdzie mam spać?
-Tu,chyba,że nie chcesz?
-Ale,że tu w tym miejscu.
-Tak,tylko,że nie tak na środku i pod kołdrą.Pasuje?
Na to zdanie uśmiechnął się słodko ukazując swoje dołeczki.Uznałam to jako odpowiedź.Położyłam się,a on się rozebrał do bokserek i położył koło mnie ,przytulając.Spało mi się na prawdę dobrze.Następnego dnia obudziłam się o 8.Co dla mnie był szok nad szokiem.Leżało mi się tak wspaniale,że nie miałam ochoty wstawać,ale nie potrafię jakoś długo leżeć bezczynnie.Wydostałam się z łóżka najciszej i najdelikatniej jak to tylko możliwe.Ubrałam na siebie moją ulubioną na poranki i wieczory za dużą koszulę ,a włosy zostawiłam w nieładzie.Zeszłam do kuchni zrobić śniadanie.W pewnym momencie poczułam dotyk na swojej talii i oddech na szyi,a uśmiech mimowolnie zagościł na mojej twarzy.
-Przepięknie wyglądasz w tej koszuli.-wyszeptał mi do ucha.
-Szybko wstałeś-powiedziałam nie przerywając swojej czynności.
-To dobrze czy źle?
-Nie wiem.
-Dobry wszystkim.-do kuchni wszedł Luk.
-Cześć duży ,starszy bracie.
-Przeszkodziłem w czymś?
Wtedy odwróciłam się i zauważyłam dopiero teraz,że Harry nie ma koszulki,ma idealnie umięśniony tors i kocham go na zabój.Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową na "nie" w odpowiedzi Lukowi.
-Chodźcie śniadanie gotowe.
-A ty nie jesz?-zapytali równocześnie.
-Nie jestem głodna.
Poszłam na górę ,wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki się odświeżyć.Ubrałam sweter i rurki.
Weszłam do pokoju i podeszłam do okna chwilę patrząc się na widok ,a mianowicie plac zabaw,pełnym dzieci.Lubiłam dzieci i chciałam w przyszłości mieć szczęśliwą rodzinę.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam nie odrywając wzroku.
-Co robisz?-usłyszałam głos brata.
-Zastanawiam się czy to dobra decyzja.
-Żeby wyjechać.
-Tak.
-Czas pokaże.-pocałował mnie w tył głowy i wyszedł.Ale spokoju nie miałam.Przyszedł Harry i przytulił mnie od tyłu patrząc razem ze mną na dzieci.
-Chciałabyś mieć kiedyś dzieci?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Może.Nie wiem.Na pewno nie teraz.Chce pójść do szkoły i ją skończyć,nie wiem czy ten zespół z Lukiem to dobry pomysł i czy prędzej czy później się nie rozleci.Nie dla mnie koncerty.Chcę poznać siebie i ciebie jaki jesteś na prawdę.Co kryje ta agresja i codzienna maska złości?Chce do tego dojść.
Reszta dnia minęła nam spokojnie.Luk odwiózł nas na lotnisko i powiedział,że ma jeszcze coś do załatwienie więc dzisiaj nie przyleci.Odprawa i lot,kiedy byliśmy w zgodzie z Harrym minęła nam bardzo szypko.Cały czas się śmialiśmy.Kiedy byliśmy już w domu,postanowiliśmy się przejść do chłopaków.Miałam cichą nadzieję,że Harry i Zayn w końcu się pogodzą.Kiedy szliśmy ulicami zauważyliśmy ...
Mam nadzieję ,że rozdział wam się podoba.Naszła mnie wena,która szybko się może skończyć,ale naszła mnie i zaczynam pisać trochę dłuższe rozdziały.Mam nadzieję,że nie zrezygnujecie z mojego bloga.
Subskrybuj:
Komentarze
(
Atom
)
