Listen Music

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 11 " To nie możliwe!"

W POPRZEDNIM ROZDZIALE
 {...}Avan zamknął mnie w swoich ramionach.
-Spokojnie chodź.Czemu nie ma z tobą Harry'ego?
Jeszcze bardziej się popłakałam.
-Bił Maxa.Uciekłam gdy to zobaczyłam.Nie chcę do niego wracać.{...}

 -Harry... Myślę ,że to nie będzie konieczne.Zamieszkam w domu mojej mamy
. -Ale przecież...   
-Widziałam. Nie wiedział co powiedzieć.Przez chwile zapanowała cisza.
  -Ale przecież ... To było bo ...  
-Harry.Nie chcę mieszkać z osobą ,która ma problemy emocjonalne.Chyba to był błąd ,że się poznaliśmy.-powiedziałam zrezygnowana i wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi,bo Harry stał jak wryty i się nie ruszał.Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.Poszłam na panoramę Londynu.Od kąd Harry pokazał mi to miejsce pełne magii bardzo mi się spodobało.{...}

 V:Halo?  H:Boże Victoria odebrałaś.V:A miałam nie odbierać.Chyba po to dzwonisz.  H:Tak,ale nie odbierałaś ,więc już traciłem wiarę. V:A więc po co dzwonisz?H:Możemy się spotkać? V:Ymmm dobrze.Za 15 minut przy wesołym miasteczku H:Dobrze.
{...}
 -Harry?
-Hmm?
-A co z Maxem?
-On... ja nie wiem.Zobaczyłem,że uciekasz więc pobiegłem za tobą.A Niall próbował uspokoić chłopaków.
-Czemu go biliście.
-Szef nam kazał bo chciał zabić...-w tym momencie urwał.
-Kogo?


-Ciebie.
-Mnie?!! Nie ,to nie możliwe! Nie wierzę ci!
                                                         ***( oczami Hazzy)
Wiedziałem,że nie powinienem jej tego mówić.Fuck.Dopiero co się pogodziliśmy ,a ona już ucieka.Ja to mam szczęście no faktycznie!Co teraz zrobić?!
                                                                 ***
 Pobiegłam do szpitala.Zapytać się o Maxa.Pielęgniarka mi powiedziała ,że jest w bardzo ciężkim stanie.A leży w sali 19.Od razu tam poszłam.W sumie to pobiegłam i cała zapłakana do jego sali.Wbiegłam do niej jak poparzona  i usiadłam koło niego.Otworzył oczy i uścisnął moją dłoń.Jeszcze bardziej się popłakałam.
-Boże Max.Coś ty zrobił?
-Uciekaj.-wyszeptał prawie niezrozumiale.
-Co?Czemu?!-I w tym momencie pożałowałam ,że w ogóle tu przyszłam.W jednej sekundzie miałam czarno przed oczami.Obudziłam się na jakimś strychu.W okół mnie było siano.( nie mam zielonego pojęcia skąd się tu wzięło.) Miałam związane dłonie i nogi.Byłam w samej bieliźnie.Nagle drzwi do pomieszczenia otwarły się.Podszedł do mnie chłopak ( nawet ,nawet) i usiadł obok.Podał mi jabłko.
Dylan ( na prawdę nazywa się Douglas Booth)
-Słuchaj.Pomógł bym ci uciec ,ale nie mogę.Max mnie zabije jeżeli to zrobię.
-To ucieknij ze mną.  
-Chciałbym ,ale wtedy mnie znajdzie i też zabije.
-Jak ci pomóc?
-Nie można.Jakoś sobie poradzę.
-Czemu Max chce mnie zabić?
-Jest wściekły za to ,że go odrzuciłaś.Widział cię ostatnio z Harrym.Twierdzi,że jak on nie może ciebie mieć to nikt nie może.
-Zaraz,zaraz.To wy znacie Harry 'ego?
-Tak i jesteś bardzo odważna ,że się z nim zadajesz.Radzę ci nie stawiaj się mu.
-Za późno.
-Poradzisz sobie.W razie czego zadzwoń do mnie lub napisz -puścił mi oczko i słodko się uśmiechnął.
-Ale nie mam twojego numeru.
-Masz.Zapisałem ci go jak byłaś nieprzytomna.Sory ,że cię uderzyłem w szpitalu.
-Ale czemu to zrobiłeś?Przecież Max mówił mi,żebym uciekała.To ty z nim współpracujesz czy nie?!
-Max widział,że uciekasz jak go bili.Wiedział ,że przyjdziesz do szpitala.Specjalnie to zrobił.
-Dziękuje.
-Za co?
-Nie znęcasz się nade mną.Jesteś fajny.Szkoda,że się z nim marnujesz.
-Wydostanę się.Masz ładny uśmiech.Harry ma wielkie szczęście,że z tobą chodzi.Mam nadzieję ,że tego nie spieprzy.
-Za późno,już zdążył to spieprzyć.
I tak rozmawialiśmy razem,gdy nagle drzwi się otworzyły z ogromnym hukiem.
-Odsuń się od niej Dylan.-usłyszeliśmy głos loczka.
                                                               ***
Gdy Victoria uciekła byłem pewny,że do szpitala ,do Maxa.Udałem się tam i zapytałem o niego.Wbiegłem do sali ,ale nie było tam Vicky.
-Gdzie ona jest?!
-U mnie bezpieczna.Nie będzie długo cierpiała.
Udałem się jak najszybciej do domu Maxa.Max trzyma swoje "ofiary"na strychu,ale nie tym razem. 
                                                               ***
-Harry spokojnie.Rozwiąż mnie.
Harry wykonał moje polecenia,ale gdy tylko byłam wolna rzucił się na Dylana.
-Harry zostaw go.On nic nie zrobił!
Nie słuchał mnie.Okładał chłopaka pięściami jak nigdy do tond kogokolwiek.Miałam tego dość.
-Harry do jasnej cholery!Znów to samo!Jesteś zwykłym dupkiem!!Zachowujesz się jak 5 letnie dziecko!Zostaw go!Już miałam do ciebie wrócić!
Odepchnęłam go od Dylana.Chłopak był cały poobijany.Rozcięta brew i warga.Krew z nosa.Podniosłam go i wyniosłam ze strychu.Loczek miał oczy pełne furii.
-Jesteś niemożliwy! Nie chcę cię znać!Pamiętaj,że już od ciebie nie odbiorę,nie otworzę drzwi,anie ni odezwę!Mam cię dość! 
Wyszłam.Dylan pomagał mi próbując iść samemu.Nie wiem co robił Harry bo nie zwracałam na to uwagi.Przejęłam się chłopakiem.Szliśmy do mojego domu.Usiadł w salonie.Przyniosłam apteczkę i szklankę wody.Opatrzyłam mu rany.Poprosiłam go,żeby został na noc.Zgodził się.Postanowiliśmy iść spać.Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.Wzięliśmy prysznic ( osobno oczywiście.O czym wy myślicie!) i ustąpiłam łóżko Dylanowi. Ja położyłam się w sypialni mamy.Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Zeszłam na dół i otworzyłam.Była to Ari.
-Hej ... Mogę wejść.
-Pewnie.Poczekasz?Pójdę się ubrać.
-Ok.
Poszłam do łazienki się ubrać.Gdy wychodziłam spotkałam się ze szczerym i pięknym uśmiechem Dylana.

-Emm Dylan? 

-Tak? 

-Przyszła do mnie przyjaciółka.Nie wiem ani o tobie,ani o tym ,że tu jesteś.Mógłbyś najpierw się ubrać ,a później paradować po moim mieszkaniu z gołą klatą? 

-Oczywiście. 
Zaśmialiśmy się po czym zeszłam na dół.Zrobiłam Dylanowi śniadanie.Nie byłam zbytnio głodna.Usiadłyśmy w salonie. 
-Pogodziłaś się z Harrym? 
-Na początku tak,ale później powiedział,że Max chciał mnie zabić.Zostałam porwana  i znów pokłóciłam się z Harrym bo pobił Dylana. 
-Jakiego Dylana? 
-Jest tutaj.Uciekł razem ze mną. 
Wtedy właśnie zszedł Dylan.Podszedł do nas i ukłonił się przed Arianą biorąc jej dłoń i przedstawiając się. Ona również się przedstawiła. 
-Zrobiłam ci tosty na śniadanie.
-Dziękuję. 
Poszedł do kuchni zjeść przygotowane przeze mnie śniadanie.My z Arianą jeszcze trochę gadałyśmy po czym postanowiła mnie zostawić z Dylanem samą.Chłopak pomógł mi posprzątać w domu.Po południu poszliśmy do CH.Z Dylanem na prawdę świetnie się bawiłam.Co chwile się śmialiśmy.Jednak mimo wszystko nie mogłam zapomnieć o Harrym.Wróciliśmy wieczorem.Postanowiliśmy obejrzeć jakąś komedię romantyczną.Co chwilę coś krytykowaliśmy lub śmialiśmy się.Był jak druga ja.Zasnęliśmy wtuleni w siebie na kanapie. 
                                                               ***( Hazza) 
Wróciłem do domu chłopaków.Powiedziałem im co się stało.Nie miałem już sił.Co chwilę mi pieprzyli ,że nie warto,albo,że jednak to spieprzyłem.Zdania były różne.Wiedziałem,że chłopaki polubili Victorię i że nie powiedzą,że nie była mnie warta czy coś.Zresztą wiele razy mówili,że jesteśmy dla siebie stworzeni.Chłopaki poszli spać.,a ja siedziałem w salonie i piłem whisky. Około 3 nad ranem wypiłem z 3 i pół butelki i zasnąłem na kanapie.Rano obudzili mnie chłopaki.
 -łohoho.Nieźle pobalowałeś.Ale żeby tak bez nas - powiedział Zayn. 
-Daruj sobie!-mruknąłem. 
Wstałem i poszedłem do auta.Pojechałem do domu.Po drodze widziałem jak Victoria szła z Dylanem.Może mi się przewidziało.Wszedłem do domu i usiadłem na sofie w salonie.Nie miałem siły nic zrobić.Zacząłem wspominać każdą sekundę z nią spędzoną.Ogromna gula mi stanęła w gardle kiedy pomyślałem o naszym ostatnim spotkaniu.Miała racje.Miała tą cholerną rację.Wyciągnęłam alkohol z mojego barku.Zacząłem pić kieliszek za kieliszkiem.Topiłem w nich smutki.Nagle ...
.  

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz