Listen Music

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 10 " Wysłuchaj mnie"

W POPRZEDNIM ROZDZIALE
-Ymmm cześć.Larry?Co ty tutaj robisz?-zapytałam zwracając się do menadżera.Sory byłego menadżera.{...}
-Słuchaj .Wróć.
 -Tak.Ale biorę sobie urlop i media nie traktują mnie jak przedmiot,a ty się licz z tym,że mam życie osobiste i własne zdanie.
{...}Postanowiłam zrobić obiad,a że w lodówce loczka zawsze jest pusto poszłam na zakupy.Żeby do niego dojść,trzeba było minąć uliczkę Monster 13 .Zawsze tam jest ciemno.W południe jest tam tak jak o północy.Kiedy ją mijałam zobaczyłam tam trzech chłopaków.Bili kogoś,a dwóch z nich stało obok.Stanęłam jak wryta i patrzyłam się w ich stronę.Nie wiem czemu,ale mnie zaciekawili.Zawsze unikałam takich momentów.Zaczęłam im się bardziej przyglądać.Zobaczyłam ,że tych trzech to Zayn (?!), Lou (?!) i Harry (??????!!!!!!!!) .Bili ... Maxa.Nie wytrzymałam.Nie mogłam tego przerwać,bo bałam się,że i ja dostanę.Pobiegłam,biegłam przed siebie ,a konkretniej do domu mojej mamy.{...}. Siedziałam tak jeszcze chwilę.Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać.
"                                                   Kochana Mamo!
        Chcę,żebyś wiedziała,że bardzo mi ciebie brakuje.Piszę do ciebie teraz list.List ,którego nigdy nie wyślę.Spalę go i mam nadzieję ,że do ciebie dotrze.{...}

 List zgięłam w kostkę w wzięłam zapalniczkę.Schowałam ją wraz z listem do kieszeni od bluzy i
poszłam na most zwodzony Tower Bridge.Weszłam na niego i wyciągnęłam list oraz zapalniczkę.Podpaliłam list i czekałam,aż się spali.Nagle ... 


Poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.Zdjął mnie z mostu ,a list zdążył się wypalić i unosił się na wietrze.Odwrócił mnie ,ale nie patrzyłam mu prosto w oczy.Nie wiedziałam kto to jest i nie chciałam tego wiedzieć.
-Victoria ,co ty chciałaś zrobić? - usłyszałam głos Avana.Od razu poczułam się pewniej.Wiedziałam ,że mogę mu ufać.Spojrzałam mu w oczy i wtuliłam się w jego tors.
-Nie radzę sobie z tym.Po prostu nie radzę.Nie chciałam skoczyć,ale to wszystko mnie przerasta.Napisałam do mamy list i go spaliłam.
Avan zamknął mnie w swoich ramionach.
-Spokojnie chodź.Czemu nie ma z tobą Harry'ego?
Jeszcze bardziej się popłakałam.
-Bił Maxa.Uciekłam gdy to zobaczyłam.Nie chcę do niego wracać.
-Vicky wiem ,że ci ciężko ,ale myślę ,że powinnaś z nim porozmawiać,wytłumaczyć sobie to wszystko.Może to nie on ,a tylko ci się zdawało pod wpływem przemęczenia i tych wszystkich wydarzeń.
-Może masz rację.
Odprowadził mnie do domu loczka i odszedł w swoim kierunku.Naprawdę mam szczęście,że go znam i jest moim przyjacielem.Chodzą plotki,że się we mnie zakochał,ale to plotki.Traktujemy się jak przyjaciele.Bardzo dobrzy przyjaciele.Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.Otworzył mi je Harry.
-Boże Victoria gdzie ty byłaś?
-Ymmm musiałam się przejść.-zobaczył ,że coś jest nie tak.
-Wchodź.Przepraszam,że chłopaki jeszcze nie przyjechali,by cię spakować...
-Harry... Myślę ,że to nie będzie konieczne.Zamieszkam w domu mojej mamy.
-Ale przecież... 
-Widziałam.
Nie wiedział co powiedzieć.Przez chwile zapanowała cisza.
-Ale przecież ... To było bo ...
-Harry.Nie chcę mieszkać z osobą ,która ma problemy emocjonalne.Chyba to był błąd ,że się poznaliśmy.-powiedziałam zrezygnowana i wyszłam.
Zamknęłam za sobą drzwi,bo Harry stał jak wryty i się nie ruszał.Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.Poszłam na panoramę Londynu.Od kąd Harry pokazał mi to miejsce pełne magii bardzo mi się spodobało.Lubię tam myśleć.Oparłam się o barierkę i podziwiałam piękny widok( było już po 20) Najgorsze jest to,że go kocham,ale nie potrafiła bym żyć z taką osobą.Łzy spływały do wody.Dziwiłam się ,że nikt tu nie przychodzi.Przecież to tak piękne miejsce.Ale może to i lepiej.Gdyby zebrały się tu tłumy nie było by już tu aż tak pięknie. Po pewnym czasie poczułam się zmęczona więc wróciłam do domu.Nie miałam siły.W ogóle nie miałam ,ani siły,ani chęci.Rzuciłam się na łóżko w ciuchach i tak zasnęłam.Rano obudził mnie dzwonek od telefonu.Spojrzałam na wyświetlać i zobaczyłam 21 nie odebranych połączeń (?!) od Harry 'ego ?No nie powiem ,że mnie to zdziwiło i to bardzo.Wzięłam prysznic.Zadzwonił mój telefon jeszcze raz tym razem to była Liz.
L:Jezu Vicky ileż można spać.Dzwonię i dzwonię.Otworzysz mi z łaski swojej drzwi ,bo stoje jak ten kołek pod nimi i czekam,aż się łaskawie obudzisz!
V:Spokojnie Liz.Już ci otwieram.Poczekaj.
Owinęłam się w ręcznik i zeszłam na dół otworzyć jej drzwi.
-Matko jak ja się o ciebie martwiłam .Byłam u Hazzy.Szukałam cię.Opowiedział mi wszystko tak samo Avan.Czy tobie już do reszty odbiło?!Żeby na Tower Bridge?Jak mogłaś mi to zrobić?!-jak to Eliza musiała panikować.Mówiła te słowa nerwowo tak samo nerwowo wchodząc do mieszkania.
-Spokojnie mogę się ubrać?
-Tak jasne ja poczekam.No szybko bo musimy pogadać.
Poszłam do swojego pokoju i z szafy wyciągnęłam sukienkę.Lubiłam chodzić w sukienkach tak jak w jeansach ,ale nie cierpię spódniczek dlatego ich nie mam.Wzięłam sukienkę.Zima się już dawno skończyła.To znaczy zima jest ,ale jest ciepło i nie ma śniegu. Włosy puściłam wolno.Zeszłam na dół  i zrobiłam mi i Liz kanapki.Usiadłyśmy w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Vicky czemu poszłaś na ten most?
-Przerosło mnie to wszystko.Nie chciałam skakać.Nie potrafię.Jest mi ciężko,ale kocham życie.Napisałam list do mamy i go spaliłam dlatego poszłam na ten most.
-Ufff.A rozmawiałaś z Harrym?
-Tak.Powiedziałam mu ,że nie potrafię być w związku z taką osobą.
-Vicky... Ale kochasz go tak?
-Ugh.Tak Liz kocham go.Naprawdę ,ale nie będę czuła się przy nim bezpieczna.
-Vicky twoja mama miała rację i dobrze zrobiłaś.Posłuchałaś serca i tak ma być.Ono cię nie zawiodło i ty dobrze go posłuchałaś.Ale jesteś skończoną idiotką,że tak mu powiedziałaś.Potrzebujecie czasu.Bez ryzyka nie ma gry.Musi wam się to wszystko poukładać.Po prostu za dużo się stało w jednym momencie.
-Ugh czy ty musisz mieć taką przemowę?
-Tak i dobrze o tym wiesz.Ile razy do ciebie dzwonił?
-21.Skąd wy tak nagle go bronicie.Przecież byliście tak przeciwni temu związkowi.
-Ale widzimy ,że się kochacie i jesteście ze sobą szczęśliwi.
Wtedy zadzwonił mój telefon.Harry.
-Odebrać?
-Tak.
V:Halo?
H:Boże Victoria odebrałaś.
V:A miałam nie odbierać.Chyba po to dzwonisz.
H:Tak,ale nie odbierałaś ,więc już traciłem wiarę.
V:A więc po co dzwonisz?
H:Możemy się spotkać?
V:Ymmm dobrze.Za 15 minut przy wesołym miasteczku.
H:Dobrze.
-Czemu akurat tam?
-Jak mamy się pogodzić to będzie bliżej do rozrywki.
-W sumie racja. 
Liz poszłam do domu ,a ja do wesołego miasteczka.Harry już tam na mnie czekał.
-Cześć.
-Wow.Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki.A więc...
-A więc chodź.
Weszliśmy do wesołego miasteczka.Harry wcześniej kupił bilety.Spacerowaliśmy.
-Słuchaj ja byłem zmuszony to zrobić.
-Harry niby przez kogo?
-Przez szefa.To moja praca.Nic na to nie poradzę.
-Tak.A ja nic na to nie poradzę,że kocham najniebezpieczniejszego człowieka na świecie.
-Nie no na świecie nie ,ale w Londynie nie.Czekaj, czekaj ...
-Tak kocham.
Nasze palce splotły się,a nasze usta połączyły w namiętnym pocałunku.Oczywiście jakby to nie było musiały być błyski fleszy i masę medii,ale postanowiliśmy się tym nie przejmować.Pociągnęłam Harry 'ego na kolejkę górską.Świetnie się bawiliśmy.
-Harry?
-Hmm?
-A co z Maxem?
-On... ja nie wiem.Zobaczyłem,że uciekasz więc pobiegłem za tobą.A Niall próbował uspokoić chłopaków.
-Czemu go biliście.
-Szef nam kazał bo chciał zabić...-w tym momencie urwał.
-Kogo?
  

2 komentarze :